Nie mogę uwierzyć, że Unieśmy ponad niebo ma już dokładnie rok. 19 stycznia 2015 opublikowałam pierwszy post, prolog. Nie wiem co mam tu napisać, ale wiem, że ten rocznicowy rozdział jest dla mnie bardzo ważny.
Pozwolę sobie jedynie na małe podsumowanie:
W ciągu ostatniego roku UPN miało ponad 18 tysięcy wyświetleń, prawie dwieście komentarzy, (w tym trochę moich) blog obserwuje 20 osób. Opublikowałam (łącznie z tym) dwadzieścia dwa rozdziały, prolog i epilog. Jest to coś koło 100 stron. Zostawało wyszukiwane pod wieloma słowami kluczowymi, ale najbardziej zaskakującym (i najbardziej dziwnym) było "hermiona zemdlala opowiadania gwalt ciaza". Nie mam pojęcia czy osoba ta czyta UPN czy nie, ale jeśli tak, to chcę ją serdecznie pozdrowić! :D
Moje plany co do Unieśmy ponad niebo nie wyglądają jakoś bardzo zaskakująco. Mam nadzieję, że dokończę UPN i napiszę zakończenie takie, jak planowałam na początku... Nie wątpię, że będziecie na mnie źli, ale trudno. :) Druga część UPN ma mieć koło dwudziestu rozdziałów z epilogiem. Wydaje mi się, że będzie to kolejne (przynajmniej) 100 stron. Jest to więc plan na mniej więcej najbliższy rok.
Jak widzicie na blogu pojawił się nowy szablon. Jest on dziełem Ariany, bardzo Ci dziękuję, kochana!
Jak podoba się rozdział?
Patrzyła na niego do czasu, kiedy Grace pociągnęła ją za
rękę.
– Mamo! –
wykrzyknęła. – Kto to jest?
– Ja… Później ci to
wytłumaczę, kochanie, dobrze?
– Wychodzą –
stwierdził Draco, który cały czas obserwował Teodora i Blaise’a.
Hermiona odszukała ich wzrokiem, kierowali się do kominków.
– Teodor! –
wykrzyknęła. Kilkanaście głów spojrzało na nią oburzonym wzrokiem, ale on nawet
się nie odwrócił. Maszerował dalej, śmiejąc się z czegoś co powiedział Zabini.
– Hermiono – szepnął
Draco. – Obiecuję, że skontaktuję się z Blaisem jak najszybciej, jasne?
Postaram się, żebyś już niedługo się z nim zobaczyła – obiecał. Kiwnęła głową,
wzrok miała zamyślony, nieobecny, jak gdyby była bardzo daleko.
– Ciociu, pójdziemy
coś zjeść? Jestem głodny!
– Dobra, to na co
masz ochotę?
– Na coś dobrego!
– Na Pokątnej
otworzyli podobno świetną restaurację… Może tam? – podał pomysł Draco.
Zdecydowali się na to właśnie rozwiązanie i wyszli głównymi
drzwiami z ministerstwa. Hermiona była nadal zamyślona, serce mocno biło w jej
piersi. Nie wiedziała czemu nie zdecydowała się, żeby za nim pobiec.
Niezliczoną ilość razy wyobrażała sobie ich spotkanie po latach; on stojący w
futrynie domu, ona zbiegająca po schodach i rzucająca się mu na szyję. Wyglądało
to jak bajka, chociaż Hermiona wiedziała, że bajki w życiu się nie zdarzają.
– A co dla pani? –
spytał kelner.
Spostrzegła, że cztery pary oczu wpatrują się w nią,
najwidoczniej dzieci i Draco zdążyli złożyć już zamówienie i czekali tylko na
nią. Musiała się naprawdę zamyślić, nawet nie przejrzała menu, które trzymała w
dłoni.
– Ja… – Spojrzała
szybko w kartę. – Poproszę zupę cebulową, supreme kurczaka kukurydzianego, a na
deser gorące bezy. I wodę z cytryną. – Uśmiechnęła się do kelnera, kiedy
skończył zapisywać jej zamówienie.
– Dwa razy spaghetti,
sok pomarańczowy, dwie zupy cebulowe, polędwiczki z dzika, supreme kurczaka
kukurydzianego i trzy razy gorące bezy?
– Dokładnie –
powiedział Draco.
Kiedy kelner odszedł, Hermiona rozejrzała się po
pomieszczeniu.
– Ładnie tutaj –
stwierdziła.
Na ścianach była jasnoniebieska tapeta, wisiało wiele
zegarów, wszystkie z obrazów przedstawiały wieżę Eiffla lub Paryż i Hermionie
przypomniały się wakacje dwa lata temu. Wyjechali na nie wszyscy – Harry, Ginny
razem z Sue, Draco i Scorpius oraz ona i Grace. Spędzili tam ponad tydzień,
zwiedzając przeróżne zakątki Francji. Jeden dzień spędzili tylko w czwórkę –
Grace, Scorpius, Draco i ona – w odwiedzinach u rodziny Malfoya.
Zaczęli rozmawiać, Draco tak poprowadził temat, że na chwilę
zapomniała o spotkaniu Teodora, dopiero później, leżąc w łóżku, zaczęła
analizować te lata, kiedy go nie było. Wtedy też tęsknota za nim przytłoczyła
ją jeszcze bardziej. Miała ochotę go znowu zobaczyć, przytulić, usłyszeć jego
głos wypowiadający jej imię. Marzyła, że to spełni się niedługo, przysięgła, że
nie spocznie dopóki się z nim w końcu nie spotka, bo tyle lat minęło i tyle go
ominęło… I wtedy pomyślała o Grace. Zdawała sobie sprawę, że w jej wychowaniu
zaniedbała opowieści o Teodorze. Najpierw, kiedy na początku Grace pytała o
swojego tatusia, Hermiona, nie wiedzieć czemu, nie chciała o nim opowiadać.
Była wściekła na ministerstwo, że zamknęli go niesłusznie, na siebie, że nie
obroniła go tak jak zamierzała i na niego za to, że się w to wpakował. Grace
podrosła, a wraz z tym coraz mniej pytała o tatę, zdając sobie sprawę z tego
jaka będzie odpowiedź. Teraz w życiu Grace każda chwila była na żyłę złota,
Hermiona chciała, żeby Teodor coraz częściej się w jej życiu pojawiał.
Wiedziała, że akceptacja Teodora przez Grace nie stanie się z dnia na dzień.
Oboje będą potrzebowali na to czasu, chęci, ale miała świadomość, że oboje są
silni, wytrwali.
***
Teodor siedział na fotelu i spoglądał w ogień. Marzył o
takim widoku od dawna, nie do końca pamiętał kiedy marzenie stało się dla niego
tak nierealne, nie mające prawa bytu… A wtedy właśnie się spełniło. Jeszcze
wiele marzeń pozostało do spełnienia, a na najwyższym, najważniejszym miejscu
było spotkanie Hermiony, poznanie Grace. Kilka godzin wcześniej spytał o nie
Blaise’a, ale ten jedynie zrobił dziwną minę i powiedział, że nie utrzymują
bliskiego kontaktu i nie wie co u nich. Nott zdziwił się, nie wiedział czemu
tak się stało, ale przestał drążyć temat, słysząc zdawkowe odpowiedzi.
Blaise stał za nim i obcinał jego zbyt długie włosy. Teodor
tylko raz obejrzał się na podłogę, leżały tam strąki brązowych włosów. Nott
cieszył się z tego, że jeszcze chwila i miał wyglądać jak prawdziwy on.
Kiedy Zabini skończył, podał mu lusterko.
– Mistrzostwo świata
to to nie jest… Ale się starałem! – Uśmiechnął się szeroko, tak, że było widać
jego śnieżnobiałe zęby.
– Dziękuję –
powiedział, przyglądając się w zwierciadle. Wyglądało dobrze, chociaż w niektórych miejscach było krócej, w niektórych
dłużej.
– Wyrównałbym
różdżką, ale nie znam zaklęcia – powiedział, a jego wzrok stał się nieobecny. –
Pansy by wiedziała…
– Właśnie! Co z
Pansy?
– Um… Hm… Ona…
Byliśmy razem cztery lata, ale… Byłem głupi, stary.
– Co zrobiłeś? – zapytał,
chociaż Teodorowi zdawało się, ze zna odpowiedź. Znając Blaise’a…
– Zdradziłem ją.
– Blaise…
***
W czwórkę siedzieli w salonie. Draco grał z synem w szachy,
Grace się temu przyglądała, a Hermiona czytała książkę. Był wieczór, kilka dni
po zobaczeniu Teodora w ministerstwie. Draco próbował skontaktować się z
Blaisem, ale bezskutecznie. Nie odpowiadał na listy, a Malfoy nie znał adresu,
aby się do niego teleportować. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, wszyscy
oderwali wzrok od zajęć. Zwykle gdy ktoś chciał ich odwiedzić, wysyłał sowę,
uprzedzał.
– Otworzę! – krzyknął
Scorpius, wstając z krzesła. Wybiegł do korytarza. – Tato! Jakiś pan!
Draco podniósł się i wyszedł z salonu. Hermiona odłożyła
książkę i spojrzała na Grace, która nieprzejęta próbowała wykonać ruch którymś
z białych pionków, należących do Scorpiusa. Była ciekawa kto to może być.
– Hermiono! –
usłyszała krzyk Draco.
Wstała z kanapy i wyszła z pomieszczenia. Stwierdziła, że to
pewnie ktoś z ministerstwa ma dla niej jakieś papiery. Kiedy weszła do
korytarza już wiedziała, że to na pewno nikt z jej departamentu. Salon mieścił
się dopiero na końcu korytarza, więc z tamtej odległości wydawało się jej
tylko, że sylwetka jest znajoma, wręcz bardzo dobrze. Mężczyzna stał do niej
tyłem, nie widziała jego twarzy, ale na pewno nie kojarzyła go z ministerstwa.
– Tak? – powiedziała,
a wtedy się odwrócił.
Stał przed nią on,
ubrany w jakiś podkoszulek i stare dżinsy. W dłoniach, które tak często ją
dotykały, trzymał bukiet czerwonych. Uśmiechał się niezbyt szeroko ustami, które
tak często ją całowały. Patrzył wyczekująco, analizując każdy jej ruch, oczami,
które przed latami tak długo na nią spoglądały. Jeszcze niedawno śniła o tym
momencie, a wtedy stał przed nią i czekał na jej ruch. Stała zahipnotyzowana, a
przez jej głowę przelatywało wiele myśli. Wydawało jej się, że śni, że to po
prostu kolejne senne marzenie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. I
gdyby tylko mogła wydusić z siebie słowo, poprosiłaby Draco o to, żeby ją
uszczypnął. Tak na wszelki wypadek. Nogi wydawały się jak z waty i chociaż
bardzo chciała do niego podejść, bała się, że gdy tylko oderwie stopę od
podłogi, jej kończyny odmówią posłuszeństwa. Głos uwiązł jej w gardle, chociaż
chciała powiedzieć naprawdę wiele… Nastąpiła cisza, słychać było tylko tykanie
zegara z salonu, ale przerwała ją Grace, która weszła do przedpokoju.
– Mamusiu? – spytała.
– Mamo, to nie jest ten pan z ministerstwa?
Scorpius jeszcze raz popatrzył na Teodora, który wpatrywał
się w Grace niczym w obrazek, nawet nie mrugając. Po chwili mały Malfoy pokiwał
głową w stronę dziewczynki.
– To ten pan, Gee –
przyznał.
Teodor wpatrywał się w Grace, nie mogąc zaczerpnąć
powietrza. To była jego córka. Jego córka.
Kiedy ją zostawiał była różowiutkim maleństwem, która spała przez prawie cały
czas, płakała w niebogłosy kiedy tylko coś się jej nie podobało, zaciskała
uroczo piąstki, a na głowie miała tylko kilka jasnych włosków. Wtedy miała już
ponad osiem lat, długie, brązowe włosy i piwne oczy. Była wręcz małą kopią
Hermiony, nawet uśmiechały się identycznie.
– Grace, Scorpius,
idźcie na górę – odezwał się Draco po chwili. Kiedy dzieci zaczęły protestować,
powtórzył to bardziej stanowczym tonem i posłuchały się.
– Ja… – zaczęła
Hermiona, ale nie do końca wiedziała co powiedzieć. Było zbyt wiele rzeczy, nie
wiedziała od której zacząć.
– Może wejdziesz? –
zaproponował Draco.
Draco był opanowany, chociaż w głębi duszy cieszył się ze
spotkania z przyjacielem po tak długim czasie. Nie był jednak zbyt wylewny, nie
pokazywał tego. Coś podpowiadało mu, że teraz, kiedy Teodor się znowu pojawił,
już nie będzie tak samo. Mógł zapomnieć o wspólnym gotowaniu z Hermioną, o
spacerach, o zasypianiu wraz z nią na kanapie w salonie. Jego miejsce miał
teraz zająć Teodor. Draco nie był zazdrosny; był zły, że po raz kolejny może
stracić osobę, na której mu zależy. Hermiona nie była jego ukochaną, nie
sądził, że w ogóle kiedyś kogoś obdarzy romantycznym uczuciem… Była jego
przyjaciółką, jak siostra, którą zawsze chciał mieć.
Teodor kiwnął głową, ale w futrynie zatrzymał się i
rozejrzał. Pamiętał ten dom, był to ten sam, który kilka lat wcześniej kupił
wraz z Hermioną. Niepewnie wszedł do środka i przestąpił kilka kroków w stronę
Hermiony. Stała nadal w tym samym miejscu i patrzyła na niego. Uśmiechnął się i
przełknął ślinę.
– Tęskniłam za tobą –
powiedziała ochrypłym głosem i przytuliła się do niego. Otulił ją ramionami,
czekał na ten dzień długo, za długo.
Wdychała jego zapach, który był taki sam jak zapamiętała. Pachniał
starym pergaminem, świeżo skoszoną trawą i piżmem. Kochała ten zapach, kojarzył
się jej tylko i wyłącznie z nim. Przypomniała sobie jak przez lata spała z
bluzą przesiąkniętą jego wonią. Wtedy wydawało jej się to zbyt demonstracyjne, żeby
pokazywać wszystkim jak bardzo cierpi z powodu straty Teodora. Zamykała się w
pokoju i płakała, przytulając ubranie do siebie. Może i zachowywała się jak
nastolatka, ale wtedy nie potrafiła się inaczej pozbyć wszystkich negatywnych
emocji. Gdy tak stała wtulona w niego, ta cała sytuacja wydawała jej się bardzo
nierealna, podobna do marzenia sennego.
– Ja za tobą też –
powiedział cicho.
Otworzyła na chwilę powieki, kątem oka zobaczyła jak
uśmiechnięty Draco wchodzi po schodach. Pewnie idzie do dzieci, pomyślała i
ponownie zamknęła oczy.
Nie wiedziała ile czasu stała przytulona do niego. Odsunęła
się od niego i chrząknęła.
– Może wejdziesz? –
zaproponowała. – Zdejmij kurtkę – powiedziała i poczekała, aż poda jej odzienie.
Kiwnął głową, opuścił ramiona. Gdy tylko odwiesiła kurtkę poszedł
za nią do salonu, rozglądając się wokoło. Osiem lat temu ściany były jeszcze
puste, a mebli mało. Teraz jednak powieszono obrazy, ozdoby, zdjęcia. W holu
była tylko szafka na buty, kilka wieszaków, duże lustro, schody prowadzące na
górę i kilkoro drzwi. Układ domu pamiętał dokładnie, jednak jego wyposażenie
było inne, bogatsze.
Salon był średniej wielkości, połączony z kuchnią, dwie
ściany były pomalowane na szaro, a pozostałe oklejone zostały tapetą w róże.
Pod oknem, koło wyjścia na taras ustawiono dużą, siwą sofę, przed nią szklany
stolik. Naprzeciwko niej był kominek, w którym wesoło palił się ogień. Nad nim
powieszono szafkę, na której poukładane zostało kilkanaście ramek ze zdjęciami.
Z daleka Teodor zobaczył, że większość z nich przedstawia Hermionę i Grace, na
wielu pojawiał się też Draco z Scorpiusem, zobaczył rudą czuprynę Ginny. Pod
ścianą koło drzwi stał długi regał wypełniony setkami książek. Wiedział, że
Hermiona gdzieś urządzi sobie biblioteczkę, a z racji tego, że nie było na to
osobnego pomieszczenia, stawiał, że wybierze właśnie salon.
– Mogę? – spytał, wskazując na zdjęcia.
Hermiona kiwnęła głową i razem z nim podeszła do kominka.
Wzięła pierwszą z brzegu fotografię. Była na niej ona i Grace, która wtedy
miała coś koło roku. Hermiona przytulała córeczkę i całowała ją w policzek,
kiedy mała była zajęta czymś poza kadrem. Patrzyła na coś i wskazywała małą
rączką.
– Grace zobaczyła motylka i… – powiedziała.
Podniosła drugą ramkę. Było na niej wiele osób. Hermiona
trzymała dwuletnią Grace na rękach, obok niej Draco, którego za nogę trzymał
Scorpius, Harry i Ginny stali przytuleni. Wszyscy uśmiechali się, Draco się
śmiał, zakładając rękę na ramię Hermiony.
– Czy wy…? – zapytał,
mając na myśli ją i Draco.
Przemknęło mu przez myśl, że może są razem, szczęśliwi,
Draco zastąpił ojca dla Grace, a jego powrót zburzy wszystko co poukładali
przez te lata. Z jednej strony by go to zabolało – ukochana i najlepszy
przyjaciel wychowują jego dziecko… Ale nie mógłby ich za nic obwiniać. Nie było
go osiem lat i, jak zorientował się po zdjęciach, to właśnie Malfoy wychowywał
Grace. To on, a nie Teodor, był przy niej kiedy wyrósł jej pierwszy ząbek i
stawiała pierwsze kroki. Pewnie nauczył ją jeździć na rowerze, kupił miotłę… To
pewnie Draconowi składała życzenia na dzień taty, jemu siadała na kolanach i
opowiadała o rzeczach, które mówi się tylko ojcom.
– Co? My? Nie –
zaśmiała się. – Jesteśmy przyjaciółmi, pomagamy sobie nawzajem i…
– Razem mieszkacie? –
odparował zanim zdążył pomyśleć.
– Tak. Od siedmiu
lat. Przynajmniej nie musimy się martwić o opiekę nad Grace i Scorem.
– Rozumiem –
stwierdził, chociaż jej odpowiedź szczególnie go nie zadowoliła.
Kiedy Draco zszedł na dół Hermiona i Teodor nadal oglądali
zdjęcia. Granger opowiadała mu historie z nimi związane, a Nott uśmiechał się
słuchając o córce. Na chwilę zapomnieli o rozłące, wyglądali jakby te osiem lat
się nie wydarzyło. W końcu, kiedy Teodor odłożył ostatnie zdjęcie, spojrzał na
Hermionę.
– Mógłbym ją
zobaczyć? – spytał, choć naprawdę nie wierzył, że Hermiona mu na to pozwoli.
Sądził, że powie, że musi jakoś przygotować na to ich córkę, że może następnym razem.
– Jasne –
odpowiedziała. – Grace i tak będzie dopytywać się kim jesteś, więc…
– Grace śpi –
powiedział spokojnie Draco.
– Ach… Jeśli tak to
ja już chyba pójdę.
– Odprowadzę cię. –
Hermiona posłała zdziwione spojrzenie Draconowi. Ten jedynie pokręcił głową i
odwrócił się, by posprzątać szachy.
Theo powróciłeś do życia!!! Jestem niesamowicie szczęśliwa, że się odnaleźli. Tyle lat...
OdpowiedzUsuńDługa rozłąka na pewno wpłynęła na wszystkich. Malutka Grace będzie musiała teraz odegrać dużą role w życiu jej rodziców. Theodor bardzo będzie ją potrzebował, a ona jego. Draco w jakimś stopniu na pewno jest zazdrosny i szczęśliwy.Jeszcze nie wie, że pojawienie się Theodora może tylko polepszyć sytuacje.
Podoba mi się wątek Grace i Scorpiusa. Przykładowe rodzeństwo? Czy najlepsi przyjaciele?
Teraz przypominają mi się słowa Theo w starej części cyt:." Pilnowałeś mojej małej dziewczynki? – spytał, podchodząc do łóżka Grace. – Zobacz, budzi się. Oj, chyba będzie trzeba ją przebrać, tak myślę. Co ty na to? – Westchnął, kiedy Scorpius po prostu patrzył na jego córkę z uwagą. – Tylko mi się tu nie zakochaj, młody. Moją Grace nie tak łatwo będzie zdobyć. – Zrobił głupią minę, a chłopiec roześmiał się.". Chyba rozumiesz wątek?
Pansy gdzie jesteś kobieto? Harry jednak pozostał z Ginny, a ty gdzie znikłaś? Gdzie trzeba cie szukać?
Tak nawiasem mówiąc smakowity mieli obiad. Aż troszeczkę z zazdroszczę :D.
Podsumowując: Pisz szybciej bo nie wytrzymam napięcia czekania. Wybuchnę tutaj!
Gratuluje roku! Przez ten rok stworzyłaś świetne opowiadanie! A ta osoba, która szukała tak ciekawie twego opowiadania postarała się poprawić wszystkim humor :D.
Życzę kolejnego roku, a nawet 100 lat!
A szablon jest bombowy, ale o tym ci już mówiłam.
Mam nadzieje, że ten komentarz ci się podoba.
Pozdrawiam,
Re(Beca)
Coś czuję, że Draco nie tylko traktuje Hermione jak przyjaciółkę, ale jest dla niego kimś więcej. Hermiona bardzo ufnie traktuje Teo, tak jakby te 7 lat nie istniało.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej.
Pozdrawiam,
Kinga
Cudo, naprawdę świetny rozdział, świetnie rozkręcasz akcje. Pisz szybko, ciekawość mnie. Zżera na myśl o pierwszym spotkaniu <3
OdpowiedzUsuń