16.2.15

ROZDZIAŁ 2






Z Teodorem poznali się bliżej na ostatnim roku, tuż po Bitwie o Hogwart.
Trzy lata po zakończeniu szkoły spotkali się przypadkiem w ministerstwie. Zaprosił ją na lunch, a ona jakoś nie potrafiła odmówić. Wspominali Hogwart, wymieniali się informacjami na temat swoich rówieśników oraz swojego życia. Ot, zwykła pogawędka starych znajomych.
Potem były spotkania, kolejne i kolejne, które powoli zbliżały ich do siebie.
Nie zorientowali się, kiedy serce jednego zaczęło należeć do drugiego.
Po dwóch latach od pamiętnego spotkania zamieszkali razem. Snuli wielkie plany na przyszłość. Po kolejnych dwóch mężczyzna z dnia na dzień stał się cichszy i bardziej niedostępny. Hermiona czuła, że jej ukochany wpakował się w coś złego. Kiedy zaczęła ten temat, Teodor uciął go po chwili, mówiąc, że się jej wydaje i nic się nie dzieje. Próbowała się czegoś dowiedzieć, chciała delikatnie popytać o to Blaise’a, ale ten, jak się jej zdawało, udawał, że nic nie wie.
Odszedł. Siedemnastego listopada Teodor Nott odszedł, zostawiając ukochaną wraz z nienarodzonym dzieckiem, o którym nawet nie miał pojęcia.
Jej świat wywrócił się do góry nogami. Z dnia na dzień musiała zająć się nie tylko sobą, a także kimś, kogo życie zależało tylko i wyłącznie od niej.
***
– Nott, proszę cię. Sproszkowany korzeń Asfodelusa nie może zostać bezpośrednio połączony z piołunem, dlatego do Wywaru Żywej Śmierci dodaje się jego ekstrakt!
Siedziała z Teodorem w hogwarckiej bibliotece i sprzeczała się na temat zastosowań Asfodelusa. Po bitwie tylko ona spośród Złotej Trójcy zdecydowała się na powrót do Hogwartu, by ukończyć edukację. Nauka od zawsze była dla niej bardzo ważna.
 – Granger, to ja ciebie proszę. Czemu niby nie mogą zostać połączone? Eliksir nie wybuchnie, więc nie ma przeciwwskazań, aby...
 – Czy ja mówię, że od razu wybuchnie? – wykrzyknęła, przerywając mu i tym samym zwracając na nich uwagę pani Pince. – Eliksir zamiast być zabić, tylko otumani!
Z Nottem zapoznała się stosunkowo niedawno. Pewnego razu po prostu dosiadł się do jej stolika w bibliotece i zaczął czytać, nie zwracając na nią uwagi. Najpierw co chwilę na niego spoglądała. Teodor Nott siedział w fotelu na przeciwko niej i lekko zgarbiony pochylał się nad książką „Transmutacja na »Wybitny»”, czyli wszystko, co powinieneś wiedzieć”. Przerzucał kartkę za kartką, a czytając, delikatnie dotykał rogów kartek... Zainteresował ją, na temat Teodora Notta wiedziała niewiele. Był ślizgonem, mieli razem wiele zajęć, a nigdy nawet nie zamienili słowa. Nigdy też, przynajmniej otwarcie, nie występował przeciwko gryfonom. Kiedy Malfoy, z którym się przyjaźnił, wdawał się z nimi w potyczki słowne, Nott zawsze stał z boku i niczego nie mówił.
Nagle zamknął książkę i odłożył ją na stolik, tak delikatnie, jak tylko można było.
– Co się tak patrzysz? – syknął cicho, spoglądając na nią siwymi oczami.
– Nie czytałam tej książki jeszcze – powiedziała, czerwieniąc się.
– I co z tego?
– Ja… mógłbyś mi powiedzieć, kiedy skończysz ją czytać? Chciałam ją ostatnio wypożyczyć, ale jej nie było.
***
 – Hermiona?!  – wykrzyknął ktoś, zwracając jej uwagę.
Odwróciła się, szukając właściciela głosu. Spojrzała na tłum ludzi przebywający w tamtym momencie w Ministerstwie Magii. Jej uwagę przykuł ciemnowłosy, młody mężczyzna z przeciwsłonecznymi okularami na nosie, kierujący się w jej stronę i machający ręką. Skądś go znała.
 – Teodor! – krzyknęła, kiedy tylko go rozpoznała.
 – Dawno się nie widzieliśmy, co nie? – spytał, na co Hermiona przytaknęła.  – Co u ciebie słychać?
 – Ach, szkoda gadać  – powiedziała wyraźnie zasmucona.   – A u ciebie?
 – U mnie wręcz wspaniale. Pracuję w prywatnej klinice lekarskiej.  – Dumnie wypiął pierś. – Ale czemu masz taki smutny głos? – zmartwił się. – Nie! Czekaj! Nie odpowiadaj! Mam pomysł.  – Uśmiechnął się szelmowsko.
Uniosła brwi. Co też Nott mógł wymyślić?
Spojrzał na wielki zegar wiszący w holu ministerstwa.
 – Jest pora lunchu. Dasz się zaprosić?
Zgodziła się.
***
 – Stolik dla dwojga poproszę  – powiedział do kelnerki, kiedy tylko razem z Hermioną weszli do znanego lokalu.
Była to przestronna sala. Ściany zastępowały wielkie okna, co dodawało przestrzeni. Całość została urządzona w dość nowoczesnym stylu. Czarne stoliki znajdowały się w stosunkowo dużej odległości od siebie, co dodawało poczucia prywatności. Na każdym z nich stało kilka świeczek, które jeden z pracowników zapalał tuż przed podejściem gości. Uroku dodawał także piękny widok na Tamizę.
Hermiona podążała za nim, nie wiedząc, jak się zachować. Mieli iść przecież na zwykły lunch… a nie do – jakby nie patrzeć – jednej z najlepszych restauracji w Londynie. Nie mogła powiedzieć, że była zdziwiona, bo wiedziała, jaki jest Teodor. Nie mogła się po nim spodziewać niczego innego.
Usiadła, kiedy mężczyzna odsunął jej krzesło, i wydukała ciche „dzięki”.
 – A więc jeszcze raz witam państwa w restauracji „The Oxo Tower Restaurant”. Tu są państwa menu.  – Z ust kelnerki nie znikał wyuczony uśmiech.  – Jestem dziś do państwa dyspozycji  – dodała, co chwilę patrząc na towarzyszącego jej Teodora.
 – Poproszę więc – popatrzył w kartę – łososia w sosie śmietanowym i najlepsze czerwone wino. – Spojrzał na towarzyszkę.  – A ty, Hermiono?
 – Poproszę to samo. – Zwróciła na siebie uwagę kelnerki.
Dziewczyna powtórzyła ich zamówienie, sprawdzając, czy wszystko zapisała, a kiedy Teodor przytaknął, odeszła od ich stolika.
 – Co się dzieje, Hermiono?  – powiedział Nott.
Za każdym razem, kiedy spotykali się w Hogwarcie, a Hermiona była przygaszona czy miała zły humor, Teodor zabierał ją do Pokoju Życzeń. Siadali na puchatym dywanie pośród stosu miękkich poduszek, w tle grało pianino, przed nimi paliło się w kominku. Hermiona wtedy zaczynała mówić. Potem ich rozmowa zwykle schodziła na inne tematy, luźniejsze. Granger bardzo lubiła te wieczory spędzane z Teodorem w Pokoju Życzeń, jego towarzystwo sprawiało, że na jej twarzy pojawiał się uśmiech. I pomimo tego, że kilka razy przyszło jej do głowy, że być może zaczyna coś do niego czuć, odrzucała te myśli bardzo szybko. Wtedy wydawało się jej, że ktoś taki jak Teodor Nott nigdy nie zwróci na nią uwagi.
 – Rozstałam się z Ronem. Wiesz, że byliśmy razem po bitwie… Rozstaliśmy się, kiedy wróciłam do Hogwartu na siódmy rok. Kilka miesięcy temu się zeszliśmy. Ale mimo że oboje doszliśmy do wniosku, że o wiele lepiej wychodzi nam przyjaźnienie się niż coś więcej, jest mi strasznie smutno. Boję się, że coś się między nami nieodwracalnie zmieni…
***
 – Teo, no ja cię proszę. – Wykrzywiła wargi w delikatnym, lecz odrobinę pobłażliwym uśmiechu, zaczynając poprawiać mu krawat.  – Niby taki dobry lekarz, a krawatu zawiązać nie umie.
Szykowali się na pierwszą wspólną kolację z Harrym i Ginny. Miała go z nimi zapoznać, czym strasznie się denerwowała. Po raz pierwszy przedstawiała swojego partnera przyjaciołom. Na dodatek Teodor do tej pory uchodził w ich oczach za śmierciożercę.
To sobie obiekt uczuć wybrałaś, Hermiono, nie ma co – odezwał się głos w jej głowie.
 – No co ja poradzę na to, że to jakieś dziwne jest. Poza tym  – popatrzył na nią czule  – ty robisz to o wiele lepiej ode mnie.  – Przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Hermiona oddała pocałunek, lecz gdy Teodor zaczął odpinać jej zamek od sukienki, wyrwała się mu.
 – Teraz idziemy do Harry'ego i...
 – Rudej, tak, wiem. Mówiłaś już to ze sto razy, kochanie.
***
 – Także ten…  – zamyślił się, szukając odpowiedniego określenia na to, co chciał powiedzieć.
 – Patrzcie państwo! Teodor Nott, mistrz elokwencji  – zaśmiała się Granger.
Spacerowali już kilka godzin po parku, a Teodor od jakiegoś czasu był duchem jakby gdzieś indziej.
On, nie zważając na jej przytyk, dalej szedł zwykłym tempem. Nie zatrzymał się mimo tego, że Hermiona przestała iść obok niego już jakiś czas temu.
– Teodorze, co się z tobą dzieje… – wyszeptała, siadając na jednej z wolnych ławek.
***
– Hermiono!  – zawołał, wchodząc do domu i zdejmując w przedpokoju jesienny płaszcz.
Odpowiedziało mu ciche „jestem w kuchni” wypowiedziane przez Hermionę.
– Co się stało?  – zapytał, widząc w jej oczach smutek.
– Nic  – mruknęła i ponownie zajęła się przygotowywaniem obiadu.
– Wiesz… – Podszedł do niej i objął ją w pasie, uniemożliwiając jej tym samym ucieczkę.  – Chyba mam coś dla ciebie na poprawę humoru.  – Z kieszeni spodni wyjął długą kopertę i położył na kuchennym blacie. Granger odwróciła głowę lekko w jego stronę, biorąc papier do rąk i rozrywając go delikatnie.
– Hotel na Hawajach?
– Uhm  – zamruczał jej do ucha.  – To będą takie nasze spóźnione wakacje.
– Jesteś wspaniały, Teodorze.
***
– Astoria jest w ciąży.  – Wszedł do ich domowej biblioteki, w której Hermiona najczęściej przebywała pod jego nieobecność. Kiedy był… spędzali czas bardziej produktywnie…
– Pogratuluj Malfoyowi.  – Westchnęła i powróciła do czytania.
– Tylko tyle?  – zapytał, a odpowiedziało mu tylko coś na podobieństwo mruknięcia.  – Ja nie wiem, co wy do siebie macie… Draco też jakoś nie może zwracać się do ciebie po imieniu. Ciągle słyszę „Granger, Granger”. Może czas zakopać wasz topór? Wojna się już skończyła, szkołę dawno opuściliśmy i…
– Teodorze! To, że z tobą jestem i cię kocham, nie oznacza, że od razu muszę pokochać twoich przyjaciół.  – Zamknęła głośno książkę i walnęła nią o stolik. Wiedział, że tak się to skończy. Zawsze, kiedy tylko temat ich rozmowy spadał na jego przyjaciół  – eksśmierciożerców  – Hermiona wszczynała awanturę.  – Przyznam, Pansy jest nawet miła. Ale Malfoy to Malfoy! Nie wybaczę mu tych wszystkich szkolnych lat pełnych upokorzeń. Malfoy raczej nie zrekompensuje mi tego czasu, który przez niego przepłakałam.
– No dobrze, już dobrze. Przepraszam, nie powinienem znowu zaczynać kwestii Draco  – westchnął i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.
***
– Co jej zrobiłeś, Nott?!  – wykrzyknęła Ginny, kiedy wraz z Harrym pojawili się w szpitalnym holu.
– Ruda, spokojnie. Zaraz ci wszystko wytłumaczę  – powiedział Teodor, siadając na jednym z krzeseł mugolskiego szpitala.
– Nie. Mów. Do. Mnie. Ruda  – zaakcentowała każde słowo.  – Tłumacz, byle szybko, chcę się zaraz dostać do Hermiony.
– No dobra. To ten… Wiecie, jak bardzo lubię szybką jazdę samochodami, nie? – spojrzał na nich z ukosa.  – Więc wybraliśmy się z Hermioną na przejażdżkę i ja trochę przyspieszyłem, i wiecie… wjechaliśmy w to cholerne drzewo rosnące strasznie blisko ulicy.
– Nott, chcesz nam powiedzieć, że mając milion sposobów na rozrywkę, ty wybrałeś bliskie spotkanie z drzewem, doprowadzając do tego, że Hermiona musiała znaleźć się w szpitalu?  – powiedział Harry, na co Ginny spojrzała na niego z oburzeniem. Jak Harry mógł w takim momencie żartować?  – No dobra, dobra, Ginny, spokojnie. – Łapiąc spojrzenie narzeczonej, podniósł ręce w obronnym geście.  – Co z Hermioną?
– Jest nawet dobrze. Ma tylko rozcięty łuk brwiowy i stłuczone ramię.
– Tylko?! Człowieku! Czemu ty jej nie zabrałeś do Munga?! Podali by jej jakiś eliksir i byłoby po kłopocie. Jesteś magomedykiem, sam powinieneś o tym dobrze wiedzieć!
– Jakiś mugol zadzwonił po tę ich karetkę i co miałem zrobić?! Teleportować się na jego oczach? Jesteś śmieszna.
Ginny prychnęła i odwróciła się do idącego korytarzem lekarza.
– Doktorze, jestem przyjaciółką Hermiony Granger. Co z nią?
 ***
 – Budzi się  – usłyszała dziwnie znajomy głos.
Otworzyła oczy. Przeraziła ją wszechotaczająca biel pomieszczenia. Gdzie ona jest? Rozejrzała się powoli. Wokół niej stali jej przyjaciele  – Ginny i Harry Potterowie oraz Tom.
 – Gdzie jestem?  – Zacisnęła powieki, próbując sobie przypomnieć jakiś szczegół.
 – W Mungu. Zemdlałaś, gdy zobaczyłaś Notta. Ten dupek przyszedł na wesele nie wiadomo skąd. To znaczy wiadomo, nasze wesele było nagłośnione, więc każdy doskonale wiedział, gdzie się odbywało... Przez chwilę rozmawiał z Harrym, ale nie chciał nic sensownego powiedzieć i Harry trochę się wkurzył, więc…  – zaczęła nawijać Ginny.
 – Co z dzieckiem?  – przerwała jej Granger, pod kołdrą cały czas dotykając brzucha.
– Nic mu nie jest, nie martw się.  – Tom usiadł na brzegu szpitalnego łóżka i zaczął gładzić jej dłoń.


– I co z nimi?!  – wykrzyknął Nott, wstając gwałtownie.
Siedział już kilka godzin w tej cholernej poczekalni, a Potterowie wraz z tym drugim byli u niej.
Martwił się o Hermionę. Była w ciąży. Pomimo że widział ją w towarzystwie innego faceta, był prawie pewien, że to było jego dziecko. Hermiona nie należała do kobiet, które tak szybko zmieniają obiekt uczuć. Odkąd odszedł, czyli od pół roku, nie widział jej. Miał nadzieję, że jego uczucia choć trochę się zmieniły, lecz gdy wtedy, przy barku, zobaczył ją w towarzystwie tego… tego kogoś. Ten facet dotykał Hermionę, a ona się nie opierała. Hermiona przecież była jego  kobietą, a nie jakiejś imitacji mężczyzny.
Kiedy Harry wraz z Ginny wyszli z sali, Teodor zasypał ich pytaniami.
– Nic im nie jest? Wszystko w porządku?
– Spokojnie, Nott, Hermiona i dziecko jak na razie czują się dobrze  – wymamrotał Harry, łapiąc żonę za rękę.  – I wyprzedzając twoje następne pytanie: nie. Nie możesz tam wejść.
– Ale… – wymamrotał Teodor po czym usiadł i oparł głowę na dłoniach. – Wiem, że ją skrzywdziłem… ale jakbym nie odszedł… Hermiona cierpiałaby jeszcze bardziej. – Spojrzał na nich.  – Naprawdę nie wiedziałem, że ona jest w ciąży… Gdybym wiedział… wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ginny podniosła prawą brew.
 – Nott, nie udawaj idioty. I tak już się zbłaźniłeś. Gdybyś ją kochał, nie zostawiłbyś jej i kropka. A ty odszedłeś.  – Ginny odwróciła się i zamierzała już odejść. To samo zrobił Harry.
– Ginny, Harry… Ja tego nie zrobiłem, bo chciałem. Musiałem, do cholery. Kazali mi. Musiałem wybierać. Potter, oni wracają.
Harry zatrzymał się w pół kroku i odwrócił w kierunku Teodora.
– O czym ty mówisz?
– Doskonale wiesz, o czym mówię. Plotki, które słyszałeś, są prawdą. Właśnie dlatego przyszedłem na twoje wesele. Musisz się o pewnych rzeczach dowiedzieć jak najszybciej. – Przełknął głośno ślinę i rozejrzał się dookoła. – Ale to nie tutaj.
***
Hermiona podobała się Tomowi już od dawna, najprawdopodobniej od momentu, kiedy się poznali, ale – aż trudno przyznać – Tom był zbyt nieśmiały, aby zacząć z nią rozmowę od tak. Więc gdy nadarzyła się pierwsza okazja, a on się przełamał  – zaproponował jej swoje towarzystwo na ślubie Ginny i Harry’ego. Znał sytuację Hermiony, wiedział, że ojciec jej dziecka ją zostawił z dnia na dzień i od tamtego momentu się do niej nie odezwał... Powstało na ten temat wiele plotek, jedna z nich mówiła o tym, jakoby Teodor Nott odszedł do młodszej kochanki i wyjechał z nią za granicę. Tom jednak w to nie wierzył, z opowiadań Hermiony ten Teodor nie był kimś, kto mógłby ją zdradzać.
– Tom… –  Hermiona odezwała się cicho. – Czy on tam jest?
Mężczyzna wstał i wyszedł na korytarz, a kiedy wrócił, odpowiedział:
– Nie. – Po tych słowach zaobserwował, że mina Hermiony na moment zrzedła. – Coś od niego chciałaś?
– To oczywiste. Jest ojcem mojego dziecka.
***
 – Kiedy będę mogła wyjść?  – Hermiona zapytała lekarza następnego dnia w trakcie obchodu.
Doktor Morrison przyjrzał się jej, potem sprawdził coś w papierach, a na koniec spojrzał na ginekologa prowadzącego jej ciążę. Ten jedynie kiwnął głową.
– Dzisiaj, panno Granger – powiedział i podszedł do jej łóżka. – Badania nie wykazały nic, czym mielibyśmy się niepokoić. Zapiszę pani leki wspomagające ciążę. Tabletki będzie pani brała dwa razy na dobę – rano i wieczorem po posiłku, a eliksir powinien zostać wypity pół godziny przed śniadaniem. To omdlenie na szczęście nie zaszkodziło dziecku, chociaż sam fakt, że wystąpiło, bardzo mnie martwi. Nie powinna się pani teraz denerwować, ponieważ nie wpływa to dobrze na żadne z was. Czy stało się coś niecodziennego bezpośrednio przed omdleniem?  – zapytał.
– Tak – powiedziała. – Ojciec mojego dziecka zniknął jeszcze przed tym, zanim powiedziałam mu o ciąży. I na ślubie zobaczyłam go po raz pierwszy od tego momentu.
– Czyli chodzi o stres.
– Tak. Doktorze, czy na pewno jest wszystko dobrze?
– Jeśli by coś było, panno Granger, nie wypuściłbym pani. – Uśmiechnął się. – A teraz proszę wysłać patronusa do jakiegoś przyjaciela, nie powinna pani zostawać sama. Mieszka pani z kimś?
Zaprzeczyła. Kiedy Teodor odszedł, z braku innego wyjścia sprzedała ich dom. Za te pieniądze kupiła apartament niedaleko Harry’ego i Ginny.
– Nie ma pani nikogo, z kim mogłaby pani zamieszkać? Rodzice, chłopak?
– Spokojnie, kogoś znajdę. – Uśmiechnęła się.
Wydało jej się dobrym pomysłem, aby pod pozorem odebrania jej ze szpitala, móc porozmawiać z Teodorem. Znaczy się, zranił ją, odszedł, więc nie było mowy, żeby rzuciła mu się na szyję… Jednak chciała się wielu rzeczy dowiedzieć.

Betowała standardowo mózg_leniwca.

8 komentarzy:

  1. No! Taki porządny rozdział to ja rozumiem! Podobało mi się to, że przeplatałaś wspomnienia z aktualnymi wydarzeniami, wprowadzając zarys relacji Hermiona - Teodor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Na początku, zanim jeszcze opublikowałam cokolwiek, a miwlam napisane kilka rozdziałów, miałam ochotę napisać te Teomione od podstaw. I tak właśnie stworzyły się te wspomnienia. Miał być to osobny blog, no ale wyszło jak wyszło :)

      Usuń
  2. Wspomnienia ------->przecudne ;*
    Nigdy jeszcze nie czytałam o tematyce Teomione:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładnie Ci idzie pisanie dialogów. Jestem naprawdę pod pozytywnym wrażeniem :) Czyta się lekko, są emocje - oby dalej w ten deseń, to się nie rozczaruję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy pomysł jeśli chodzi o przeplatanie wydarzeń bierzących i wspomnień. Nadało to rozdziałowi specyficznego czaru;)

    Czyli Notta ktoś zmusił do odejścia? Moze mu grozili albo szantażowali biorąc na szalę życie Hermiony? Jedno jest pewne, powinien jej teraz wszystko wyjaśnic.
    i nawiasem. . . ona wysłala wiadomość do Notta nie do Toma;))) to o czymś swiadczy;)

    www.swiatlocienn.blog.pl
    zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział oczywiście cudowny, ale... ten fragment, gdy Teo i Hermiona pierwszy raz się spotkali... jest to ewidentnie skradziony pomysł z JJW autorstwa Empatii :/
    Niby mały szczegół, jednak teraz czuję się przez to, jakby była to kontynuacja. Nie. To coś w stylu "A co by było, gdyby...?)
    No nic, idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle nie odpowiadam na komentarze, które nie są pod aktualnym rozdziałem, (właściwie brakuje mi czasu odpowiadać nawet na te) ale gdy zobaczyłam treść twojego komentarza, stwierdziłam, że zrobię wyjątek. Nie chcę się usprawiedliwiać, ani nic... Bardzo dawno temu czytałam JJW i nie pamiętam szczegółów opowiadania. A poza tym początkowo pomysł na ich pierwsze spotkanie był inny, lecz beta doradziła mi właśnie ten. :)

      Poza tym cieszę się, że rozdział ci się spodobał chociaż jest w nim pełno błędów. :)

      Pozdrawiam,
      E.

      Usuń