Zapraszam c;
Hermiona Granger stanęła
naprzeciw lustra, wygładzając swoją kremową sukienkę i przyjrzała się sobie po
raz kolejny. Brązowe włosy spięła w kok, lecz niestety dalej kilka kosmyków łaskotało
ją w nos. Fryzura dodawała jej powagi, ale nie powodowała, że wyglądała na starszą. Srebrne kolczyki z zielonym
klejnotem – ostatni prezent od Teodora – lśniły teraz w jej uszach. Naszyjnik z
kompletu przed chwilą zawisł na szyi, bransoletka spoczęła na nadgarstku, a
pierścionek na palcu. Pomimo wszystko – przecież ją zostawił, nie dał wyraźnego
powodu odejścia ani znaku życia przez poprzednie pół roku – czuła, że dobrze
robi, zakładając podarek od niego. Tłumaczyła sobie, że to przecież jej
ulubiona, a zarazem najpiękniejsza biżuteria, a dzień niezwykły. Poza tym Hermiona
uważała to za pewien rodzaj pożegnania. Po weselu wszystko miało wylądować w
pudełku, schowane głęboko w szafie. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie założy
tej biżuterii.
Piąty miesiąc ciąży
rozpoczął się niedawno. Hermiona kilka dni temu zaczęła odczuwać delikatne
ruchy małej istotki, która w niej żyła. To uczucie było niczym dotyk skrzydeł
motyla. Poranne mdłości nie dokuczały jej już od jakiegoś czasu; gdy dopadał ją
zły humor miała apetyt na przeróżne smakołyki, za którymi do tej pory nie
przepadała, a zapach pomarańczy czy czekolady sprawiał, że zaczynało się jej
robić niedobrze.
Brakowało jej Teodora.
Gdy napadał ją zły humor, miała ochotę go odnaleźć i po prostu się do niego
przytulić. Zdawała sobie sprawę z tego, że to jednak niewykonalne. Nie miała
pojęcia gdzie jest, co robi… Nie wiedziała kompletnie niczego.
Czekała długo. Pół roku
to szmat czasu. Nie napisał, nie przekazał przez nikogo wiadomości, nie
zaproponował spotkania. Początkowo myślała, że może sobie żartuje, czasami miewał
przebłyski dziwnego humoru. Kiedy jednak nie wrócił na wieczór, a za tydzień
także się nie pojawił… Zrozumiała, że Teodor się nie wygłupia, że naprawdę
odszedł… Nie mogła się z tym pogodzić. Przecież kochała go, miała z nim dziecko.
Zapomni.
Czy była w stanie?
Hermiona nie umiała powiedzieć, czy potrafiłaby zapomnieć o człowieku, którego
dziecko nosiła pod sercem. Przynajmniej się postara. Tak, to idealne
sformułowanie. Postara się. Zrobi wszystko, aby w końcu przestać zastanawiać
się nad tym, gdzie właściwie jest Teodor, co robi, dlaczego ją zostawił, jaki
miał w tym cel, czemu tak dziwnie zachowywał się przed odejściem… W takich
chwilach Hermiona bardzo chciała przestać myśleć.
Po raz kolejny
uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze i odwróciła się, by zobaczyć, że
Tom – kolega Harry’ego – stoi oparty o futrynę drzwi.
– Witam piękną panią. – Tom uśmiechnął się i
podszedł do Hermiony, by złożyć na jej
policzku pocałunek. – Wyglądasz fenomenalnie.
– Dziękuję, starałam się. Idziemy? – zapytała,
a on kiwnął głową i zaoferował jej swoje ramię.
Razem z Tomem usiadła w
pierwszym rzędzie ławek. Ślub odbywał się w ogrodzie przed Norą, pod wielkim
namiotem. Wszystko wyglądało idealnie, przystrojone polnymi kwiatami, dokładnie
takimi, jakie lubiła Ginny. Kiedy każdy zajął już swoje miejsce, na
podwyższenie wstąpił mężczyzna z ministerstwa, który został polecony przez
kuzyna Weasley’ów do odprawienia ceremoni. Był już starszy, jego siwa broda
zwisała prawie do pasa. Harry, odziany w czarną, odświętną szatę, stał przed
nim, wyczekująco patrząc się w stronę wyjścia, skąd miała przybyć Ginny. Ubrana
w śnieżnobiałą suknię z czarnym paskiem
okręconym wokół jej talii, kroczyła powoli obok Artura. Gdy w końcu doszli do pana
młodego, ojciec ucałował
swoje najmłodsze dziecko, uścisnął dłoń Harry’emu i szepnął mu coś do ucha.
Potter pokiwał głową i gdy pan Weasley odszedł, uśmiechnął się do przyszłej
żony i złapał ją za dłoń.
Druhnami były Fleur i
Gabrielle. Obie ubrane w niebieskie sukienki zdawały się błyszczeć. Drużbą pana
młodego został Ron, stojący nieopodal.
Pracownik Ministerstwa
Magii zaczął dyktować im przysięgę, którą potem kolejno Ginny i Harry
powtarzali. W tym czasie siwobrody mężczyzna oraz Fleur, Gebrielle i Ron
wyciągnęli różdżki i skierowali je na parę młodą. Wypowiadali zaklęcie, które otuliło
Pottera i Weasley białą, gęstą mgłą. Gdy opadła, było już po wszystkim. Na
palcach serdecznych oboje mieli tatuaże o kształcie obrączki.
Pani Weasley łkała
cicho, wycierając łzy chusteczką, obok niej siedział Artur, a po jej drugiej
stronie stały dwa wolne miejsca. Symbolizowały one Lily i Jamesa, rodziców
Harry’ego.
Po zakończeniu ceremonii
Hermiona wyszła na świeże powietrze, tak jak reszta gości. Obserwowała ich
reakcje, większość z nich stała w małych grupkach, śmiejąc się z czegoś. Jednak
ich ruchy były wolne, brali głębokie wdechy powietrza. Granger wiedziała
doskonale, że tak działa zaawansowana biała magia. Niekiedy zdarzało się nawet,
że państwo młodzi mdleli podczas zaślubin. Goście, najczęściej ci osłabieni czy
bardziej chorowici, bardzo często byli przynajmniej skołowani lub odczuwali
lekkie mdłości. Tak stało się i tym razem.
Pod drugim namiotem
mieściło się coś na kształt sali balowej. Na środku był duży parkiet, na którym
bawili się uczestnicy wesela, a po jednej ze stron, na scenie, grał zespół „Głos Serca”. Hermiona pamiętała
jak Ginny opowiadała jej, jak wybrali z Harrym ten zespół. Siedzieli w salonie
i kłócili się, kto ma zagrać. Potter obstawiał „Fatalne Jędze”, ale kobieta nie
chciała nawet o nich słyszeć. Wtedy w radiu usłyszeli piosenkę, która skradła
ich serce, a wykonywał ją nikt inny niż „Głos Serca”.
Dookoła porozstawiano
okrągłe stoliki okryte białymi obrusami, a przy nich, na krzesłach z jasnego drewna, siedzieli goście. Popijali Ognistą Whisky czy sok dyniowy,
zajadali się pasztecikami, plackami, zapiekankami, różnymi ciastami i puddingiem.
Tom nie odstępował jej
na krok. Zatańczyli razem do kilku piosenek, porozmawiali z panią Weasley,
Georgem i jego towarzyszką, Samantą, a kiedy stanęli przy barku, podeszła do
nich młoda para.
– Jak wam się podoba? – zapytał Harry,
obejmując żonę.
– Cudownie. Hermiona chyba ze sto razy
pochwaliła twoją mamę, Ginny, gdy z nią rozmawialiśmy – odpowiedział Tom i
wziął łyka whisky.
– Ale ja tylko stwierdzałam fakty. Nawet
wesele Billa i Fleur nie było aż tak piękne.
– Dziękujemy. Rzeczywiście, mama noce zarywała, wszystko przygotowując. – Uśmiechnęła się
Ginny. – Właściwie jak się czujecie, Hermiono?
– Och, mała? – Kobieta pogładziła się po
brzuchu. – Dobrze, ale nie daje mi spokoju. Tylko kopie i kopie – zaśmiała się.
– Nie mogę doczekać się porodu.
– To już szósty miesiąc, tak? – spytał Harry.
– Tak, mam termin na początek września.
– Jeśli będziesz chciała, pomogę ci kompletować
wyprawkę. Masz już coś?
– Ginny, jasne, że chcę! – Uśmiechnęła się. –
Ostatnio rozglądałam się za wózkiem, ale nic mi się nie podobało. Albo cena
była nieproporcjonalna do jakości, albo nie było w zestawie nosidełka…
Przynajmniej pokój dla małej mam już wyremontowany.
Harry i Tom zerknęli na
siebie, oboje myśleli o tym samym. Nie znosili typowo damskich rozmów o
ubraniach, kosmetykach, a kiedy dochodził jeszcze temat dzieci… Odeszli na bok
i pogrążyli się w rozmowie o quidditchu i ostatnim meczu.
– Kilka dni temu, będąc z
Luną na Pokątnej, widziałam urocze łóżeczko – powiedziała ruda. – Z ciemnego drewna, a w zestawie był komplet
różowo-fioletowej pościeli, w sam raz dla dziewczynki. Możemy tam pójść, jak z Harrym skończymy załatwiać wszystkie dokumenty… No
wiesz, zmiana nazwiska, wszystko muszę wymienić.
– Rozumiem, Ginny. I bardzo cieszę się, że mi
to zaproponowałaś… – Upiła łyk soku trzymanego w dłoni i rozejrzała się po
sali. Jej wzrok utkwił w jednym punkcie, źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia,
a potem pociemniało jej przed oczami. – Ginny…
– Tak?
– Czy to nie jest Teodor?
Ginny odwróciła się, a
Hermionie wypadła szklanka z ręki. Zakręciło się jej w głowie, nogi stały się
jak z waty i gdyby nie refleks Harry’ego, wylądowałaby na podłodze.
Betowała mózg_leniwca, której bloga znajdziecie TUTAJ.
Trochę krótki ten rozdział, jak dla mnie trochę za mało opisów (ale to moje zdanie, każdy ma swoje). Końcówka trzyma w napięciu, więc lecę czytać kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiestety wiem, że jest bardzo krótki. W pierwotnej wersji był dłuższy ale gdy go ostatnio czytałam, stwierdziłam że napisałam go na jeszcze niższym poziomie niż się posądzam, wiec szybko włączyłan Worda i napisałam od nowa. :)
UsuńKrótki, trzymający w napięciu rozdział ;)
OdpowiedzUsuńOpisów troszkę mało, ale nie martw się ja też mam z nimi problem! :)
Piękne <3
Nott Teodor Nott? Kurcze o nim nie pomyślałam a tutaj taka niespodzianka. Miła oczywiście. Miło jest przeczytać coś innego niż D&H
OdpowiedzUsuńTheo zostawił Harmione w ciąży no nieładnie ma u mnie minus za takie zachowanie. Tak się nie postępuje ale chyba jeżeli ma dobrą wymówkę to może mu wybaczę ;)
Krótko, ale wciąż z sensem :) Fajnie.
OdpowiedzUsuńKurcze szkoda ze nie opisałaś ciut bardziej tego wesela lub ceremonii. Troszkę uzyskałaś efekt zbytniego pośpiechu w akcji. Wiem jak ciézko nad tym panować i nie przeskakiwać pewnych nudniejszych rzeczy, bo sama miewam z tym problem. poza tym drobiazgiem, rozdział mi się podoba. zastanawian się co teraz i jak zareaguje Tom? Swója drogą Hermiona dość szybko znalazla sobie kogoś na zastępstwo...
OdpowiedzUsuńwww.swiatlocienn.blog.pl