26.1.15

ROZDZIAŁ 1

Zapraszam c;




Hermiona Granger stanęła naprzeciw lustra, wygładzając swoją kremową sukienkę i przyjrzała się sobie po raz kolejny. Brązowe włosy spięła w kok, lecz niestety dalej kilka kosmyków łaskotało ją w nos. Fryzura dodawała jej powagi, ale nie powodowała, że wyglądała na starszą. Srebrne kolczyki z zielonym klejnotem – ostatni prezent od Teodora – lśniły teraz w jej uszach. Naszyjnik z kompletu przed chwilą zawisł na szyi, bransoletka spoczęła na nadgarstku, a pierścionek na palcu. Pomimo wszystko – przecież ją zostawił, nie dał wyraźnego powodu odejścia ani znaku życia przez poprzednie pół roku – czuła, że dobrze robi, zakładając podarek od niego. Tłumaczyła sobie, że to przecież jej ulubiona, a zarazem najpiękniejsza biżuteria, a dzień niezwykły. Poza tym Hermiona uważała to za pewien rodzaj pożegnania. Po weselu wszystko miało wylądować w pudełku, schowane głęboko w szafie. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie założy tej biżuterii.
Piąty miesiąc ciąży rozpoczął się niedawno. Hermiona kilka dni temu zaczęła odczuwać delikatne ruchy małej istotki, która w niej żyła. To uczucie było niczym dotyk skrzydeł motyla. Poranne mdłości nie dokuczały jej już od jakiegoś czasu; gdy dopadał ją zły humor miała apetyt na przeróżne smakołyki, za którymi do tej pory nie przepadała, a zapach pomarańczy czy czekolady sprawiał, że zaczynało się jej robić niedobrze.
Brakowało jej Teodora. Gdy napadał ją zły humor, miała ochotę go odnaleźć i po prostu się do niego przytulić. Zdawała sobie sprawę z tego, że to jednak niewykonalne. Nie miała pojęcia gdzie jest, co robi… Nie wiedziała kompletnie niczego.
Czekała długo. Pół roku to szmat czasu. Nie napisał, nie przekazał przez nikogo wiadomości, nie zaproponował spotkania. Początkowo myślała, że może sobie żartuje, czasami miewał przebłyski dziwnego humoru. Kiedy jednak nie wrócił na wieczór, a za tydzień także się nie pojawił… Zrozumiała, że Teodor się nie wygłupia, że naprawdę odszedł… Nie mogła się z tym pogodzić. Przecież kochała go, miała z nim dziecko.
Zapomni.
Czy była w stanie? Hermiona nie umiała powiedzieć, czy potrafiłaby zapomnieć o człowieku, którego dziecko nosiła pod sercem. Przynajmniej się postara. Tak, to idealne sformułowanie. Postara się. Zrobi wszystko, aby w końcu przestać zastanawiać się nad tym, gdzie właściwie jest Teodor, co robi, dlaczego ją zostawił, jaki miał w tym cel, czemu tak dziwnie zachowywał się przed odejściem… W takich chwilach Hermiona bardzo chciała przestać myśleć.
Po raz kolejny uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze i odwróciła się, by zobaczyć, że Tom – kolega Harry’ego – stoi oparty o futrynę drzwi.
 – Witam piękną panią. – Tom uśmiechnął się i podszedł do Hermiony, by złożyć na jej policzku pocałunek. – Wyglądasz fenomenalnie.
 – Dziękuję, starałam się. Idziemy? – zapytała, a on kiwnął głową i zaoferował jej swoje ramię.
Razem z Tomem usiadła w pierwszym rzędzie ławek. Ślub odbywał się w ogrodzie przed Norą, pod wielkim namiotem. Wszystko wyglądało idealnie, przystrojone polnymi kwiatami, dokładnie takimi, jakie lubiła Ginny. Kiedy każdy zajął już swoje miejsce, na podwyższenie wstąpił mężczyzna z ministerstwa, który został polecony przez kuzyna Weasley’ów do odprawienia ceremoni. Był już starszy, jego siwa broda zwisała prawie do pasa. Harry, odziany w czarną, odświętną szatę, stał przed nim, wyczekująco patrząc się w stronę wyjścia, skąd miała przybyć Ginny. Ubrana w śnieżnobiałą suknię z czarnym paskiem okręconym wokół jej talii, kroczyła powoli obok Artura. Gdy w końcu doszli do pana młodego, ojciec ucałował swoje najmłodsze dziecko, uścisnął dłoń Harry’emu i szepnął mu coś do ucha. Potter pokiwał głową i gdy pan Weasley odszedł, uśmiechnął się do przyszłej żony i złapał ją za dłoń.
Druhnami były Fleur i Gabrielle. Obie ubrane w niebieskie sukienki zdawały się błyszczeć. Drużbą pana młodego został Ron, stojący nieopodal.
Pracownik Ministerstwa Magii zaczął dyktować im przysięgę, którą potem kolejno Ginny i Harry powtarzali. W tym czasie siwobrody mężczyzna oraz Fleur, Gebrielle i Ron wyciągnęli różdżki i skierowali je na parę młodą. Wypowiadali zaklęcie, które otuliło Pottera i Weasley białą, gęstą mgłą. Gdy opadła, było już po wszystkim. Na palcach serdecznych oboje mieli tatuaże o kształcie obrączki.
Pani Weasley łkała cicho, wycierając łzy chusteczką, obok niej siedział Artur, a po jej drugiej stronie stały dwa wolne miejsca. Symbolizowały one Lily i Jamesa, rodziców Harry’ego.
Po zakończeniu ceremonii Hermiona wyszła na świeże powietrze, tak jak reszta gości. Obserwowała ich reakcje, większość z nich stała w małych grupkach, śmiejąc się z czegoś. Jednak ich ruchy były wolne, brali głębokie wdechy powietrza. Granger wiedziała doskonale, że tak działa zaawansowana biała magia. Niekiedy zdarzało się nawet, że państwo młodzi mdleli podczas zaślubin. Goście, najczęściej ci osłabieni czy bardziej chorowici, bardzo często byli przynajmniej skołowani lub odczuwali lekkie mdłości. Tak stało się i tym razem.
Pod drugim namiotem mieściło się coś na kształt sali balowej. Na środku był duży parkiet, na którym bawili się uczestnicy wesela, a po jednej ze stron, na scenie, grał zespół „Głos Serca”. Hermiona pamiętała jak Ginny opowiadała jej, jak wybrali z Harrym ten zespół. Siedzieli w salonie i kłócili się, kto ma zagrać. Potter obstawiał „Fatalne Jędze”, ale kobieta nie chciała nawet o nich słyszeć. Wtedy w radiu usłyszeli piosenkę, która skradła ich serce, a wykonywał ją nikt inny niż „Głos Serca”.
Dookoła porozstawiano okrągłe stoliki okryte białymi obrusami, a przy nich, na krzesłach z jasnego drewna, siedzieli goście. Popijali Ognistą Whisky czy sok dyniowy, zajadali się pasztecikami, plackami, zapiekankami, różnymi ciastami i puddingiem.
Tom nie odstępował jej na krok. Zatańczyli razem do kilku piosenek, porozmawiali z panią Weasley, Georgem i jego towarzyszką, Samantą, a kiedy stanęli przy barku, podeszła do nich młoda para.
 – Jak wam się podoba? – zapytał Harry, obejmując żonę.
 – Cudownie. Hermiona chyba ze sto razy pochwaliła twoją mamę, Ginny, gdy z nią rozmawialiśmy – odpowiedział Tom i wziął łyka whisky.
 – Ale ja tylko stwierdzałam fakty. Nawet wesele Billa i Fleur nie było aż tak piękne.
 – Dziękujemy. Rzeczywiście, mama noce zarywała, wszystko przygotowując. – Uśmiechnęła się Ginny. – Właściwie jak się czujecie, Hermiono?
 – Och, mała? – Kobieta pogładziła się po brzuchu. – Dobrze, ale nie daje mi spokoju. Tylko kopie i kopie – zaśmiała się. – Nie mogę doczekać się porodu.
 – To już szósty miesiąc, tak? – spytał Harry.
 – Tak, mam termin na początek września.
 – Jeśli będziesz chciała, pomogę ci kompletować wyprawkę. Masz już coś?
 – Ginny, jasne, że chcę! – Uśmiechnęła się. – Ostatnio rozglądałam się za wózkiem, ale nic mi się nie podobało. Albo cena była nieproporcjonalna do jakości, albo nie było w zestawie nosidełka… Przynajmniej pokój dla małej mam już wyremontowany.
Harry i Tom zerknęli na siebie, oboje myśleli o tym samym. Nie znosili typowo damskich rozmów o ubraniach, kosmetykach, a kiedy dochodził jeszcze temat dzieci… Odeszli na bok i pogrążyli się w rozmowie o quidditchu i ostatnim meczu.
 – Kilka dni temu, będąc z Luną na Pokątnej, widziałam urocze łóżeczko – powiedziała ruda. – Z ciemnego drewna, a w zestawie był komplet różowo-fioletowej pościeli, w sam raz dla dziewczynki. Możemy tam pójść, jak z Harrym skończymy załatwiać wszystkie dokumenty… No wiesz, zmiana nazwiska, wszystko muszę wymienić.
 – Rozumiem, Ginny. I bardzo cieszę się, że mi to zaproponowałaś… – Upiła łyk soku trzymanego w dłoni i rozejrzała się po sali. Jej wzrok utkwił w jednym punkcie, źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia, a potem pociemniało jej przed oczami. – Ginny…
 – Tak?
 – Czy to nie jest Teodor?
Ginny odwróciła się, a Hermionie wypadła szklanka z ręki. Zakręciło się jej w głowie, nogi stały się jak z waty i gdyby nie refleks Harry’ego, wylądowałaby na podłodze.

Betowała mózg_leniwca, której bloga znajdziecie TUTAJ.

6 komentarzy:

  1. Trochę krótki ten rozdział, jak dla mnie trochę za mało opisów (ale to moje zdanie, każdy ma swoje). Końcówka trzyma w napięciu, więc lecę czytać kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wiem, że jest bardzo krótki. W pierwotnej wersji był dłuższy ale gdy go ostatnio czytałam, stwierdziłam że napisałam go na jeszcze niższym poziomie niż się posądzam, wiec szybko włączyłan Worda i napisałam od nowa. :)

      Usuń
  2. Krótki, trzymający w napięciu rozdział ;)
    Opisów troszkę mało, ale nie martw się ja też mam z nimi problem! :)
    Piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nott Teodor Nott? Kurcze o nim nie pomyślałam a tutaj taka niespodzianka. Miła oczywiście. Miło jest przeczytać coś innego niż D&H
    Theo zostawił Harmione w ciąży no nieładnie ma u mnie minus za takie zachowanie. Tak się nie postępuje ale chyba jeżeli ma dobrą wymówkę to może mu wybaczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko, ale wciąż z sensem :) Fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze szkoda ze nie opisałaś ciut bardziej tego wesela lub ceremonii. Troszkę uzyskałaś efekt zbytniego pośpiechu w akcji. Wiem jak ciézko nad tym panować i nie przeskakiwać pewnych nudniejszych rzeczy, bo sama miewam z tym problem. poza tym drobiazgiem, rozdział mi się podoba. zastanawian się co teraz i jak zareaguje Tom? Swója drogą Hermiona dość szybko znalazla sobie kogoś na zastępstwo...

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń