UWAGA, UWAGA! POSZUKUJĘ BETY!
Kto ma trochę wolnego czasu, chęci oraz zna się, a także chciałby się tego podjąć, prosiłabym o kontakt w komentarzu lub wiadomość na gg: 54549737
Grace w wieku dziewięciu miesięcy zrobiła
swój pierwszy kroczek. Za rączki trzymał ją Draco, a Hermiona klękała kilka
kroków dalej. Oboje się śmieli, a Grace gaworzyła, szybko przebierając nóżkami
by ostatecznie wpaść w ramiona mamy. Kiedy miała trzy latka Draco, wracając po
pracy, wstąpił do sklepu z zabawkami i kupił jej pierwszy rowerek. Był różowy,
z frędzelkami po obu stronach kierownicy, trzykołowy. Tuż po kolacji wyszli
wszyscy razem na spacer, a malutka Grace pedałowała tuż obok nich.
Hermiona cieszyła się z takiego stanu
rzeczy. Draco zawsze traktował Grace tak samo jak Scorpiusa. Kiedy zakupił misia
synowi, Grace także go dostawała. Ich prezenty były podobnej wartości. Ona sama
także nigdy nie zaniedbywała małego Malfoya. Starała się traktować go na równi
z córką, by żadne z nich nie poczuło się lepsze czy gorsze. Sami Grace i
Scorpius zachowywali się, byli jak rodzeństwo. Od zawsze wychowywali się razem,
więc trochę trudno było im wytłumaczyć, że Sara
i Howard z domu naprzeciwko są rodzeństwem, ale oni nie.
Siedziała na fotelu na tarasie,
obserwując bawiące się dzieci i przeglądając dokumenty, kiedy Draco wrócił do
domu. Od jakiegoś czasu wychodził na pewien czas na rozmowy o pracę, rozdawał
swoje życiorysy. Jego znajomy miał mu ponownie załatwić pracę w szpitalu. Draco
przyjął tą propozycję, właściwie każdą możliwość zarobku przyjąłby z wdzięcznością,
ale myśl o powrocie na stare śmieci wcale mu się nie uśmiechała. Tamtego dnia
był na rozmowie kwalifikacyjnej w małym dziecięcym szpitalu. Draco był
magomedykiem i w zawodzie chciał pracować. Miał też bardzo dobry kontakt z
dziećmi, więc taka praca jak najbardziej mu odpowiadała.
Padł zmęczony na fotel obok jej. Zamknął
oczy i potrząsnął głową, a jego włosy zafalowały.
–
Jakieś efekty? – spytała.
–
Powiedzieli, że się odezwą. – Pokręcił głową, dając jej znak, że w to nie
wierzy.
–
Ale może jednak? Twój kolega mówił, że potrzebują tam kogoś takiego jak ty.
–
Ale nie byłego Śmierciożercy, Hermiono. – Ucichł na chwilę, patrząc na dzieci.
– A jak nie znajdę pracy? Sama naszej czwórki nie utrzymasz.
–
Damy radę – powiedziała, chociaż taka była prawda.
Utrzymanie domu, samochodu, jedzenie… To
wszystko kosztowało, Hermiona wiedziała, że z jej dość marnej pensji nie są w
stanie wyżyć na dłuższą metę…
–
Jakoś sobie poradzimy – dodała.
Było ciepły jak na początek listopada.
Siedziała na ganku, patrząc w ciemną poświatę wieczora, pijąc ciepłą herbatę,
opatulona grubym, puchatym kocem… Dzieci wróciły dawno do domu, Draco poszedł
do sąsiada, z którym się dość blisko zaprzyjaźnił.
–
Puk, puk – powiedział ktoś, stukając w drewnianą kolumnę.
W świetle małej lampki wiszącej nad jej
głową nie mogła zobaczyć twarzy postaci. Wstała, podeszła bliżej i uśmiechnęła
się na widok Teodora. Wyglądał zwyczajnie, jego oczy świeciły się radośnie,
przypominał jej młodego Teodora na siódmym roku w Hogwarcie.
–
Cześć – powiedziała zdziwiona. Kogo jak kogo ale nie spodziewała się Notta we
wtorkowy wieczór. – Coś się stało?
–
Wiem, że się mnie nie spodziewałaś… Nie o tej porze. Nie wiedziałem co ze sobą
zrobić, tak wiele się zmieniło przez te lata. – Pokręcił głową.
Hermiona pokiwała, rozumiała go. Była nieco zaskoczona jego wizytą, ale
stwierdziła, że kiedy mają spróbować powracać do starych relacji jak nie od
razu? Od czasu, kiedy Teodor musiał ją opuścić, nie miała nikogo. W nikim się
nie zakochała, nie poszła na ani jedną randkę. W dalszym ciągu kochała Teodora
tak samo mocno co lata wcześniej. I pomimo wszystko nie chciała go zamieniać na
nikogo innego, nikt nie mógł go zastąpić.
–
Może wejdziemy? – zaproponowała. Teodora nie trzeba było namawiać. Rozsunęła
drzwi i skierowała się do kuchni. Słyszała jak Nott je za sobą zasuwa i idzie
się za nią. – Herbaty?
Siedzieli już od dłuższego czasu w
salonie, rozmawiając na najróżniejsze tematy. Teodor jednak ani razu nie podjął
tematu ich córki. Gdy Hermiona zaczynała coś o niej mówić, ucinał go, szybko go
zmieniał. Słysząc śmiech Grace dochodzący z góry przez chwilę nic nie mówił,
wsłuchiwał się w jej radosne okrzyki, by jakby otrząsnąć się i kontynuować
temat jak gdyby nigdy nic.
–
Mamo, mamo! – piszczała Grace, szybko zbiegając ze schodów.
Gonił ją Scorpius, trzymając coś w dłoni.
Dziewczynka wskoczyła w ramiona mamy i zaszlochała, całkowicie ignorując
Teodora. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, Hermionie przez chwilę
przemknęło przez głowę, żeby przypomnieć mu o oddychaniu.
–
Co się stało skarbie? – spytała.
–
Scor straszy mnie pająkami!
–
Scorpiusie… – szepnęła Hermiona. – Ile razy tłumaczyliśmy ci z tatą, że nie
można…
–
Dobry wieczór – przerwał jej Scorpius, spoglądając ciekawie na Teodora. – Pan
jest tym panem z ministerstwa?
Grace podniosła głowę z ramienia mamy,
żeby przyjrzeć się nieznajomemu panu. Miał ciemnobrązowe włosy, które Grace
przypominały jej własne. Nad lewą brwią miał małe znamię, dokładnie takie jak
ona!
–
Mamo, kto to jest? – spytała. Hermiona spoglądała właśnie Teodorowi w oczy,
próbując wyczytać z nich cokolwiek. – Kim pan jest?
–
Jestem Teodor Nott – zaczął. – A ty pewnie jesteś Grace?
–
Tak, proszę pana – powiedziała.
– Hermiono? – Spojrzał na nią pytająco.
Granger wiedziała, że niedobrym
rozwiązaniem będzie poinformowanie Grace prosto z mostu o tym kim jest dla niej
Teodor. Westchnęła, zastanawiając się czy tamtego dnia, wieczorem, to był ten
idealny moment. Widać było po Grace, że jest zmęczona, chociaż odwiedziny kogoś
kogo nie znała trochę ją rozbudziły. Córka na pewno będzie zadawać miliony
pytań, potem nie będzie mogła spać… Hermiona w końcu stwierdziła, że to nie
byłby idealny czas na coś tak ważnego.
Usłyszała krzątanie w holu i do pokoju
wszedł Draco. Ogarnął wzrokiem wszystkich i podszedł do nich, czochrając włosy
syna. Wzrok miał wpatrzony w Teodora, Hermiona nie mogła wywnioskować czy jest
zadowolony z przyjścia Notta czy może jednak odwrotnie. Kiedyś byli
przyjaciółmi, ale zdawało jej się, że po tylu latach Draco zmienił swoje
nastawienie do Notta. Nie chciała pytać, znała Dracona na tyle dobrze, że
wiedziała, że gdyby chciał to by jej to powiedział.
–
Cześć – powiedział i usiadł tuż obok Hermiony. Gdy Teodor mu odpowiadał, Draco
nawet na niego nie spojrzał. – Coś się stało, Gee? Wyglądasz jakby cię coś
przestraszyło.
Grace uśmiechnęła się do niego i puściła
szyję mamy. Wstała, a potem znowu usiadła, tylko że na kolanach Malfoya. Teodor
uniósł brwi, ale mógł się spodziewać, że jego córka będzie miała dobry kontakt
z Draco.
–
Wujku, kim jest pan Teodor? Mama nie chce mi powiedzieć – poskarżyła i
spojrzała na Draco w ten sposób.
Malfoy pokręcił głową, nieświadomie uśmiechając
się. Nie potrafił jej nigdy odmawiać, gdy tak na niego patrzyła, ale tym razem
musiał.
–
Kochanie, – zaczął, patrząc, jak Grace ziewa, choć skupiona wyczekiwała
odpowiedzi – wiem, że mama na pewno ci powie, kim jest Teodor, ale to ona
zadecyduje kiedy to zrobić. I jeśli nie chce zrobić tego teraz, pewnie ma jakiś
powód.
Teodor wyszedł po chwili, tłumacząc się
czymś ważnym, ale Hermiona wiedziała, że to tylko pozory. Przecież sam na
początku powiedział, że nie miał nic do robienia. Zdawało jej się, że to przez Draco, Teodor stawał się przy nim
cichszy, małomówny. Nie wiedziała o co chodziło, przecież nie miał się o co
martwić, Draco jej nie zabrał. Na
pożegnanie uścisnął ją niezdarnie, a ona spytała się czy za kilka dni nie
chciałby wyjść z nią i Grace na ciastko. Zdecydowała, że następnego dnia po
przyjściu z pracy usiądzie z Grace, otworzy stary album i opowie jej o mamie i
tacie. Mogła się spodziewać jaka będzie reakcja Gee, będzie wstrząśnięta, a
cały jej poukładany mały świat stanie na głowie… Żałowała, że tak późno podjęła
się za wprowadzenie taty do życia Grace. Gdyby robiła to od małego, opowiadała
córce o Teodorze, mówiła, że tata wróci… Grace by na niego czekała, a w tamtym
momencie pewnie tkwiła by w jego ramionach…
Ale ani Grace nie była nauczona mieć tatę, ani Teodor nie był
przyzwyczajony do bycia ojcem. Dla obojga to będzie nowość, była tego pewna.
–
To jesteś ty, mamo? – spytała Grace.
Siedziały na kocu, obok nich porozkładane
wszystkie albumy, które posiadała Hermiona z czasów jej związku z Teodorem.
–
Miałaś super włosy – stwierdziła, kiedy mama odpowiedziała pokiwała głową. – A
to jest pan Teodor? – zerknęła na Notta przechadzającego się po ogrodzie.
–
Tak, kochanie, to on.
Zdjęcie zostało zrobione podczas
ostatnich tygodni ostatniego roku, siedzieli pod drzewem obok jeziora,
rozmawiali. Fotografię zrobiła ukradkiem Ginny i po kilku latach im je dała,
kiedy zaczęli komplementować album.
Kolejne zdjęcia przedstawiały Teodora i
ją w różnych sytuacjach; święta, walentynki, wakacje. Grace komplementowała
Hermionę, komentowała po kolei wszystkie fotografie, pytała o każdą nową osobę.
Ostatnie z nich było sprzed ośmiu lat, kilka dni przed porodem. Stali w słońcu
przed budynkiem instytutu całą grupką, Teodor, Harry, Ginny, Ron, Blaise, Pansy,
Draco, Astoria, Scorpius i ona. Byli szczęśliwi, w komplecie…
–
To jest mama Scora? – spytała, wskazując na panią Malfoy. Hermiona pokiwała
głową. – Bardzo ładnie wyglądasz z panem Teodorem. – Patrzyła jak na magicznym
zdjęciu Nott całuje jej mamę w czoło, obejmując ją i trzymając ręce na jej
ciążowym brzuchu.
–
Kochanie… – zaczęła, zauważając, że to idealny moment. Teodor ukucnął obok nich
i położył dłoń na jej ramieniu, dodając jej otuchy. – Teodor jest…
Nagle usłyszała jak drzwi werandy
otwierają się, a na podwórko wbiega roztrzęsiony Harry. Miał przekrzywione
okulary, roztrzepane włosy i ślady łez na policzkach. Nie widziała go w takim
stanie od czasu bitwy, wrócił wtedy do instytutu i znając liczbę poległych,
opadł na krzesło i zaczął płakać. Wstała szybko i podbiegła do przyjaciela.
–
Harry! Co się stało? – spytała.
Popatrzył jej w oczy, a potem zagarnął w
swoje ramiona.
–
Mama… Molly umarła...
Nie wiem na co zwalić tak późny termin publikacji... ;c Trochę zabiegana ostatnio jestem, testy zbliżają się wielkimi krokami... Nie wiem czy do końca kwietnia cokolwiek nowego się pojawi... Postaram się, ale nie obiecuję.
Jak podobał się rozdział? Co sądzicie?
*SZUKAM BETY*
Podoba mi się taki Draco i w sumie to mu właśnie kibicuję, znaczy im - dzieciakom, Hermionie i Blondasowi. Chciałabym żeby stało się coś magicznego, takiego łoł. Przykro mi, że uśmierciłaś Molly, mam nadzieję, że będzie to dobrze rozwinięty wątek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kinga
Dziękuję ślicznie!
UsuńSzczerze powiedziawszy, tak samo jak tobie, podoba mi się taki Draco... Chociaż już od początku było powiedziane, że to jest to Teomione i będzie Teomione.
Mogę jedynie zdradzić, że śmierć Molly spowoduje wyjawienie się kilku sekretów. :)
Pozdrawiam,
E.
Wiem, wiem, ale zawsze można mieć nadzieję :)
Usuń♡♡♡
OdpowiedzUsuńDalej szukasz bety? Jeśli tak, zapraszam na mejla. sila.czerni[at]gmail.com
OdpowiedzUsuńChciałabym jednak zaznaczyć jedną rzecz: ja rozumiem betę jako wspólną pracę nad tekstem, nie poprawianie błędów za kogoś. Szanuję również swój czas. Tak więc chciałabym otrzymać od Ciebie tekst w najbardziej odpicowanej formie, na jaką Cię stać.
Nie chcę być zrozumiana źle, ale nie zwykłam odwalać roboty za kogoś, którą wiem, że ten ktoś jest w stanie zrobić sam. Dlatego chciałabym, żeby tekst mi podesłany był wolny od kwiatków tego typu:
"Pokoik był mały, mieściła się tu tylko, dwuosobowe łóżko, szafki nocne" - (drugie zdanie prologu) bo coś takiego sama jesteś w stanie wyłapać.
Pozdrawiam ciepło,
mózg
Świetny rozdział. Cała drżałam jak przyszedł Teodor i czekałam tylko jak mała na niego zareaguje...Dziewczynka jest bardzo bystra, że zauważyła podobieństwo między nim a sobą. Tak to podoba mi się relacja Draco i Hermiony...<3 Molly....jeju :C co teraz...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam E.! I zyczę duzo wolnego czasu kochana!
Super :D Czekam na next. Świetnie Piszesz, kocham twój styl ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Black