21.11.15

EPILOG TOMU 1

Bez zbędnych słów zapraszam na epilog tomu pierwszego. 



Bo dziś jest dzień, który coś zamyka,
z kimś trzeba się rozstać, coś opuścić trzeba.
I choć serce krzyczeć każe, milczeć trzeba.
~autor nieznany


Obserwowała go cały ranek. Chociaż dla zwykłego obserwatora mógł zachowywać się normalnie, ona widziała jak nerwowo przewraca oczami czy pociera rękami o uda. Łapał wtedy jej wzrok i uśmiechał się szeroko, próbując jej pokazać, że wcale nie boi się tego, co miało nastąpić za kilka godzin. Po śniadaniu, które sam sobie przygotował wyszedł do ogrodu. Z jednej strony chciała pójść za nim, przytulić go, wesprzeć, ale z drugiej wiedziała, że potrzebuje tej chwili samotności.
Grace tego dnia spała niewiarygodnie spokojnie. Ani razu nie obudziła się w nocy, jakby dając swoim rodzicom więcej czasu na zostanie samym.
Draco miał zeznawać. Razem z Teodorem uznali, że będzie on najodpowiedniejszą. Podczas swojej misji Teodor miał stały listowy kontakt z Draco, w których pisał co myślał, zawierał tam całą prawdę. Na całe szczęście Draco nigdy ich nie wyrzucił  i w tamtej chwili trzymał całą ich korespondencję w kieszeni gotów ją radzie.
Gdy nastała godzina czternasta ona, Teodor i Draco pojawili się w korytarzu. Grace i Scorpiusem opiekowała się pani Weasley. Była w salonie i nosiła nakarmioną Grace, a Scorpius siedział smutny w kącie, bawiąc się bez entuzjazmu samochodem. Minął dopiero miesiąc od bitwy, Draconowi nadal nie przechodziło przez gardło, że mamy już nie będzie. Nie potrafił powiedzieć synkowi, że jego mama jest w niebie, że już więcej nie będzie mógł się do niej przytulić, że teraz są sami i…
 – Gotowy? – spytał Malfoy.
 – Nie dam się wsadzić do Azkabanu, nie martwcie się – powiedział Teodor, widząc zmartwiony wzrok Hermiony i zmarszczone czoło przyjaciela. – Wrócimy i zjemy pyszny obiad z Potterami, dobra?
Teodor złapał ją za dłoń, delikatnie masując kciukiem. Uśmiechnęła się do niego słabo. Nie wiedziała czego może się spodziewać, jaki będzie wyrok, czy minister i rada uwierzą w to, że Teodor był po ich stronie cały ten czas. Taka była prawda, chociaż zarówno Nott jak i Hermiona wiedzieli, że Minister Magii nigdy nie lubił Teodora.
Teleportowali się na główny hol ministerstwa. Nie spodziewała się czegoś innego, jak ogólnego zainteresowania ze strony przechodniów, więc nie zdziwiła się tym, że każdy się na nich patrzył. Teodor nadal trzymał ją za rękę i ze strutą miną patrzył się przed siebie. Hermiona zdawała sobie sprawę z tego, że to on przechodził w tamtym momencie trudne chwile, przecież jego przyszłość nie była pewna, ale nie potrafiła go pocieszyć. Sama coraz mniej wierzyła w to, że zarzut zostanie oddalony. Zazwyczaj było tak, że jak już coś się układało, coś musiało się zepsuć.
 Draco rozejrzał się po hallu i pokręcił głową.
 – Nie sądziłem, że ministerstwo podniesie się tak szybko – stwierdził, pocierając oczy.
 – Ono nigdy nie upadło, Draco – stwierdził Teodor, przechodząc korytarzem. Westchnął, naciskając przycisk przywołujący windę.
 – Mam wrażenie, że oni wszyscy byli poza tym… Przez te miesiące Harry próbował zdobyć poparcie ministra, rady czy kogokolwiek, a wszyscy odprawiali go z kwitkiem.
 – Pieniądze i strach potrafią zdziałać cuda. – Draco uśmiechnął się smutno, przypominając sobie jak kilkanaście lat wcześniej tak właśnie ojciec załatwiał wszystkie jego kłopoty w szkole.
Stanęli przed wielkimi drzwiami do sali, w której miał odbyć się proces. Teodor spojrzał na zegarek, który wskazywał za dziesięć jedenastą. Odetchnął głęboko i przyciągnął do siebie Hermionę. Objął ją ramionami i zamknął oczy, powstrzymując łzy. Nie mógł zacząć płakać, był mężczyzną, no i przede wszystkim nie mógł pokazać Hermionie, że się boi. Pachniała jak zwykle poziomkami, chciał zapamiętać ten zapach na zawsze.
Draco odszedł na chwilę na koniec korytarza dając Granger i Teodorowi trochę prywatności i czasu na pożegnanie. Całym sobą wierzył, że to się musi udać. Miał dowody w postaci listów Notta, które ewidentnie wskazywały na to, że po pierwsze Teodor wcale nie chciał tego robić, że w głębi serca był z zakonem, a po drugie był do tego zmuszony. Macnair przecież straszył go tym, że jeśli nie wyjedzie do Rosji to Hermionie stanie się coś złego. A Draco wiedział, że jeśli Teodor kogoś kochał, to robił wszystko by ta osoba była szczęśliwa i bezpieczna.
***
Hermiona obserwowała jak Teodor wchodzi do sali skuty kajdankami. Za nim szedł strażnik, który po chwili przykuł jego ręce i nogi do krzesła. Nott nie spojrzał na nią ani na chwilę, jego ciało było sztywne, twarz była obojętna, wpatrzona w Shacklebolta. Przymknęła na chwilę oczy nie chcąc uronić ani jednej łzy. Nie teraz, powtarzała w myślach raz po raz.
Nie słyszała początkowej przemowy, nie słuchała wymieniania zarzutów, zresztą znała je na pamięć. Dopiero kiedy na sali nastała cisza, a jej dłoń niespodziewanie złączyła się z dłonią Draco oprzytomniała. Jego uścisk był stanowczy, dodawał jej otuchy. Popatrzyła na niego krótko, z wdzięcznością, a on uśmiechnął się, chociaż nadal był poważny.
 – Czy oskarżony wie jakie winy mu się zarzuca? – spytał Kingsley.
 – Tak.
 – Czy oskarżony się do nich przyznaje?
 – Nie – odpowiedział pewnie Teodor, wbijając wzrok w któregoś z ministrów, który pozwolił sobie na chrząknięcie.
Kingsley westchnął i otworzył jakąś teczkę leżącą przed nim.
 – A więc twierdzi pan, że nie uczestniczył czynnie w działaniach śmierciożerców na przełomie dwa tysiące piątego i dwa tysiące szóstego roku?
 – Nie, ale…
Ale działałem dla Zakonu Feniksa, zbierałem dla nich informacje.
 – Czyli to nie pan był na misji przez pół roku od listopada dwa tysiące piątego roku?
 – To ja, ale…
Ale zostałem do tego zmuszony, zagrożono mi.
 – A więc to nie pan był w stałych kontaktach z Waldenem Macnairem, zdając mu relacje z nastrojów panujących w Instytucie Zakonu Feniksa? Więc to nie pan zdradzał mu plany i zamiary zakonu?
 – Tak, to byłem ja, ale…
Ale musiałem to robić, żeby Macnair uwierzył mi, że jestem po jego stronie.
Hermiona zacisnęła wolną rękę w pięść, pobielały jej knykcie, patrzyła się ostro na ministra. Nie dawał dojść Teodorowi do słowa. To wydawało się jej niedopuszczalne. Wiedziała, że jest tu na specjalnych warunkach, że wcale nie powinno jej tu być, że nie może się odezwać, zaprotestować, ale jeśli miało być tak dalej, to szanse Teodora…
Nie zauważyła kiedy Draco ją puścił, zszedł na dół i zaczął zeznawać. Nie słuchała tego co mówił, ale widziała, jak ministrowie odmawiają choćby zerknięcia na listy Teodora. Stwierdzili, że mogą być podrobione, że to może być przyjacielska pomoc, pomoc kolegi, byłego ś m i e r c i o ż e r c y. Malfoy zacisnął wtedy szczękę, ale nic nie odpowiedział. Nie był pewien swojemu spokojowi, nie wiedział ile jeszcze razy będzie stawiany pod ścianą, nazywany śmierciożercą. Wolał to przemilczeć, nie dać im satysfakcji.
Gdy Shacklebolt ogłosił przerwę po raz pierwszy Teodor obrócił głowę w jej stronę. Jego spojrzenie było smutne, pełne bólu i Granger wiedziała, że Teodor już się poddał. Uświadomiła sobie, że cała ta sprawa była tylko formalnością. Teodor nie miał szans już na początku, bo wszystko było ustalone. Postawiono na nim wyrok już na początku, uznano go za winnego kiedy napisali do niego list. Szanse na to, że ktoś z rady będzie miał inne zdanie niż reszta były naprawdę małe. Wręcz zerowe.
Wstała, kiedy Shacklebolt wszedł na sale, a za nim reszta rady. Wszyscy w ciszy zajmowali miejsca, nikt nie odezwał się ani słowem. Oddychała miarowo, chociaż gdy Minister Magii chrząknął, skupiając na sobie uwagę wszystkich, przestała na chwilę oddychać, jakby całkiem zapomniała o tym, że powietrze jest jej potrzebne.
 – Jako przewodniczący Wizengamotu i nadanemu mi przez tą funkcję prawu ogłaszam Teodora Notta za winnego zarzucanych mu czynów i skazuję go na osiem lat pozbawienia wolności w Azkabanie.
Teodor spuścił głowę, wzrok pokierował na prawo, tam gdzie siedziała Hermiona i Draco. Granger na początku stała sparaliżowana. Jej usta ułożyły się w „nie”, ale nie wypowiedziały ani słowa. Łzy zalśniły w jej oczach, potem płynęły po jej czerwonych od złości policzkach, moczyły brodę by skapywać na odświętną szatę, którą tamtego dnia założyła. Draco objął ją ramieniem, przytulił do siebie i sam schylił głowę tak, żeby nie było widać jego mokrych oczu.  
Hermiona czuła się jak marionetka. Nijak zareagowała na ramie Draco, oparła tylko o niego głowę, nagle czując zawroty. Było jej słabo od tego co usłyszała. Chociaż wiedziała, że tak to może się skończyć, że taka może być decyzja Rady Wizengamotu co innego jest o tym wiedzieć, a co innego usłyszeć.
Teodor nie zauważył kiedy ktoś odpiął go od krzesła, nadal wpatrzony na sylwetkę swojej ukochanej płaczącej w ramie najlepszego przyjaciela.
 – Wstawaj! – warknął strażnik i pociągnął go za szaty do góry.


________________
Nie sądziłam, że będę się czuła tak dziwnie wstawiając ten rozdział. (Właśnie patrzę się pusto w ekran i kompletnie nie wiem co napisać, więc...) Chyba zapytam jedynie: jak wrażenia? 


6 komentarzy:

  1. Nie wiem, dlaczego, ale bardzo chciałabym tutaj poważnej relacji pomiędzy Hermioną, a Draco... Szczególnie po wyroku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś? :( Epilog bardzo ładnie, napisany, przejmujący, szczególnie końcówka. Dobra robota, E. Czekam na tom drugi, mam nadzieję, że niebawem się pojawi. I mam jakąś głupią nadzieję, że Teodor wcale nie będzie musiał spędzić ośmiu lat w Azkabanie... No nic, okaże się dopiero, co zaplanowałaś. Więc czekam.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się porobiło...:( Nie mogę uwierzyć, że taki jest koniec! Biedny Teo i Hermiona. Musisz już dodać nowy tom. Twój blog ma w sobie prawdziwą magię <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że minęło kilka miesięcy, ale dałabyś radę to zbetować? Albo ja mogę spróbować i Ci jakoś wysłać rezultat, bo poza tym, że fabuła jest naprawdę świetna,a styl pisania masz cudowny to jest tu dużo błędów, uciętych zdań i niektóre rzeczy się nie zgadzają, jakbyś nie pamiętała co pisałaś akapit wcześniej.
    Pozdrawiam,
    Dev.

    P.S. Podziwiam, że skończyłaś, ja nie mam weny ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć.
      Patrząc na datę sama się dziwię, że od opublikowania tego minął już ponad rok. Zleciało mi to bardzo szybko. W tym czasie nawiązałam współpracę z niesamowitą betą - mózgiem_leniwca. Razem betujemy każdy kolejny pojawiający się rozdział a także powolutku poprawiamy wszystko od początku. Niedługo zaktualizuję rozdział 2. Tak więc prędzej czy później poprawimy całe opowiadanie.
      Pozdrawiam,
      E.

      Usuń