Bez zbędnych słów zapraszam na epilog tomu pierwszego.
Bo dziś
jest dzień, który coś zamyka,
z kimś trzeba się rozstać, coś opuścić trzeba.
I choć serce krzyczeć każe, milczeć trzeba.
~autor nieznany
Obserwowała go cały ranek. Chociaż dla
zwykłego obserwatora mógł zachowywać się normalnie, ona widziała jak nerwowo
przewraca oczami czy pociera rękami o uda. Łapał wtedy jej wzrok i uśmiechał
się szeroko, próbując jej pokazać, że wcale nie boi się tego, co miało nastąpić
za kilka godzin. Po śniadaniu, które sam sobie przygotował wyszedł do ogrodu. Z
jednej strony chciała pójść za nim, przytulić go, wesprzeć, ale z drugiej
wiedziała, że potrzebuje tej chwili samotności.
Grace tego dnia spała niewiarygodnie
spokojnie. Ani razu nie obudziła się w nocy, jakby dając swoim rodzicom więcej
czasu na zostanie samym.
Draco miał zeznawać. Razem z Teodorem
uznali, że będzie on najodpowiedniejszą. Podczas swojej misji Teodor miał stały
listowy kontakt z Draco, w których pisał co myślał, zawierał tam całą prawdę. Na
całe szczęście Draco nigdy ich nie wyrzucił
i w tamtej chwili trzymał całą ich korespondencję w kieszeni gotów ją
radzie.
Gdy nastała godzina czternasta ona,
Teodor i Draco pojawili się w korytarzu. Grace i Scorpiusem opiekowała się pani
Weasley. Była w salonie i nosiła nakarmioną Grace, a Scorpius siedział smutny w
kącie, bawiąc się bez entuzjazmu samochodem. Minął dopiero miesiąc od bitwy,
Draconowi nadal nie przechodziło przez gardło, że mamy już nie będzie. Nie potrafił powiedzieć synkowi, że jego mama
jest w niebie, że już więcej nie będzie mógł się do niej przytulić, że teraz są
sami i…
–
Gotowy? – spytał Malfoy.
–
Nie dam się wsadzić do Azkabanu, nie martwcie się – powiedział Teodor, widząc
zmartwiony wzrok Hermiony i zmarszczone czoło przyjaciela. – Wrócimy i zjemy
pyszny obiad z Potterami, dobra?
Teodor złapał ją za dłoń, delikatnie
masując kciukiem. Uśmiechnęła się do niego słabo. Nie wiedziała czego może się
spodziewać, jaki będzie wyrok, czy minister i rada uwierzą w to, że Teodor był
po ich stronie cały ten czas. Taka była prawda, chociaż zarówno Nott jak i
Hermiona wiedzieli, że Minister Magii nigdy nie lubił Teodora.
Teleportowali się na główny hol
ministerstwa. Nie spodziewała się czegoś innego, jak ogólnego zainteresowania
ze strony przechodniów, więc nie zdziwiła się tym, że każdy się na nich patrzył.
Teodor nadal trzymał ją za rękę i ze strutą miną patrzył się przed siebie.
Hermiona zdawała sobie sprawę z tego, że to on przechodził w tamtym momencie
trudne chwile, przecież jego przyszłość nie była pewna, ale nie potrafiła go
pocieszyć. Sama coraz mniej wierzyła w to, że zarzut zostanie oddalony.
Zazwyczaj było tak, że jak już coś się układało, coś musiało się zepsuć.
Draco
rozejrzał się po hallu i pokręcił głową.
–
Nie sądziłem, że ministerstwo podniesie się tak szybko – stwierdził, pocierając
oczy.
–
Ono nigdy nie upadło, Draco – stwierdził Teodor, przechodząc korytarzem.
Westchnął, naciskając przycisk przywołujący windę.
–
Mam wrażenie, że oni wszyscy byli poza tym… Przez te miesiące Harry próbował
zdobyć poparcie ministra, rady czy kogokolwiek, a wszyscy odprawiali go z
kwitkiem.
–
Pieniądze i strach potrafią zdziałać cuda. – Draco uśmiechnął się smutno,
przypominając sobie jak kilkanaście lat wcześniej tak właśnie ojciec załatwiał
wszystkie jego kłopoty w szkole.
Stanęli przed wielkimi drzwiami do sali,
w której miał odbyć się proces. Teodor spojrzał na zegarek, który wskazywał za
dziesięć jedenastą. Odetchnął głęboko i przyciągnął do siebie Hermionę. Objął
ją ramionami i zamknął oczy, powstrzymując łzy. Nie mógł zacząć płakać, był
mężczyzną, no i przede wszystkim nie mógł pokazać Hermionie, że się boi.
Pachniała jak zwykle poziomkami, chciał zapamiętać ten zapach na zawsze.
Draco odszedł na chwilę na koniec
korytarza dając Granger i Teodorowi trochę prywatności i czasu na pożegnanie.
Całym sobą wierzył, że to się musi udać. Miał dowody w postaci listów Notta,
które ewidentnie wskazywały na to, że po pierwsze Teodor wcale nie chciał tego
robić, że w głębi serca był z zakonem, a po drugie był do tego zmuszony.
Macnair przecież straszył go tym, że jeśli nie wyjedzie do Rosji to Hermionie
stanie się coś złego. A Draco wiedział, że jeśli Teodor kogoś kochał, to robił
wszystko by ta osoba była szczęśliwa i bezpieczna.
***
Hermiona obserwowała jak Teodor wchodzi
do sali skuty kajdankami. Za nim szedł strażnik, który po chwili przykuł jego
ręce i nogi do krzesła. Nott nie spojrzał na nią ani na chwilę, jego ciało było
sztywne, twarz była obojętna, wpatrzona w Shacklebolta. Przymknęła na chwilę
oczy nie chcąc uronić ani jednej łzy. Nie
teraz, powtarzała w myślach raz po raz.
Nie słyszała początkowej przemowy, nie
słuchała wymieniania zarzutów, zresztą znała je na pamięć. Dopiero kiedy na sali
nastała cisza, a jej dłoń niespodziewanie złączyła się z dłonią Draco
oprzytomniała. Jego uścisk był stanowczy, dodawał jej otuchy. Popatrzyła na
niego krótko, z wdzięcznością, a on uśmiechnął się, chociaż nadal był poważny.
–
Czy oskarżony wie jakie winy mu się zarzuca? – spytał Kingsley.
–
Tak.
–
Czy oskarżony się do nich przyznaje?
–
Nie – odpowiedział pewnie Teodor, wbijając wzrok w któregoś z ministrów, który
pozwolił sobie na chrząknięcie.
Kingsley westchnął i otworzył jakąś
teczkę leżącą przed nim.
–
A więc twierdzi pan, że nie uczestniczył czynnie w działaniach śmierciożerców
na przełomie dwa tysiące piątego i dwa tysiące szóstego roku?
–
Nie, ale…
Ale
działałem dla Zakonu Feniksa, zbierałem dla nich informacje.
–
Czyli to nie pan był na misji przez pół roku od listopada dwa tysiące piątego
roku?
–
To ja, ale…
Ale
zostałem do tego zmuszony, zagrożono mi.
– A
więc to nie pan był w stałych kontaktach z Waldenem Macnairem, zdając mu
relacje z nastrojów panujących w Instytucie Zakonu Feniksa? Więc to nie pan zdradzał
mu plany i zamiary zakonu?
–
Tak, to byłem ja, ale…
Ale
musiałem to robić, żeby Macnair uwierzył mi, że jestem po jego stronie.
Hermiona zacisnęła wolną rękę w pięść,
pobielały jej knykcie, patrzyła się ostro na ministra. Nie dawał dojść Teodorowi
do słowa. To wydawało się jej niedopuszczalne. Wiedziała, że jest tu na
specjalnych warunkach, że wcale nie powinno jej tu być, że nie może się
odezwać, zaprotestować, ale jeśli miało być tak dalej, to szanse Teodora…
Nie zauważyła kiedy Draco ją puścił, zszedł
na dół i zaczął zeznawać. Nie słuchała tego co mówił, ale widziała, jak ministrowie
odmawiają choćby zerknięcia na listy Teodora. Stwierdzili, że mogą być podrobione,
że to może być przyjacielska pomoc, pomoc kolegi, byłego ś m i e r c i o ż e r
c y. Malfoy zacisnął wtedy szczękę, ale nic nie odpowiedział. Nie był pewien
swojemu spokojowi, nie wiedział ile jeszcze razy będzie stawiany pod ścianą,
nazywany śmierciożercą. Wolał to przemilczeć, nie dać im satysfakcji.
Gdy Shacklebolt ogłosił przerwę po raz
pierwszy Teodor obrócił głowę w jej stronę. Jego spojrzenie było smutne, pełne
bólu i Granger wiedziała, że Teodor już się poddał. Uświadomiła sobie, że cała
ta sprawa była tylko formalnością. Teodor nie miał szans już na początku, bo
wszystko było ustalone. Postawiono na nim wyrok już na początku, uznano go za
winnego kiedy napisali do niego list. Szanse na to, że ktoś z rady będzie miał
inne zdanie niż reszta były naprawdę małe. Wręcz zerowe.
Wstała, kiedy Shacklebolt wszedł na sale,
a za nim reszta rady. Wszyscy w ciszy zajmowali miejsca, nikt nie odezwał się
ani słowem. Oddychała miarowo, chociaż gdy Minister Magii chrząknął, skupiając
na sobie uwagę wszystkich, przestała na chwilę oddychać, jakby całkiem
zapomniała o tym, że powietrze jest jej potrzebne.
–
Jako przewodniczący Wizengamotu i nadanemu mi przez tą funkcję prawu ogłaszam
Teodora Notta za winnego zarzucanych mu czynów i skazuję go na osiem lat pozbawienia
wolności w Azkabanie.
Teodor spuścił głowę, wzrok pokierował na
prawo, tam gdzie siedziała Hermiona i Draco. Granger na początku stała
sparaliżowana. Jej usta ułożyły się w „nie”,
ale nie wypowiedziały ani słowa. Łzy zalśniły w jej oczach, potem płynęły po
jej czerwonych od złości policzkach, moczyły brodę by skapywać na odświętną
szatę, którą tamtego dnia założyła. Draco objął ją ramieniem, przytulił do
siebie i sam schylił głowę tak, żeby nie było widać jego mokrych oczu.
Hermiona czuła się jak marionetka. Nijak
zareagowała na ramie Draco, oparła tylko o niego głowę, nagle czując zawroty.
Było jej słabo od tego co usłyszała. Chociaż wiedziała, że tak to może się
skończyć, że taka może być decyzja Rady Wizengamotu co innego jest o tym
wiedzieć, a co innego usłyszeć.
Teodor nie zauważył kiedy ktoś odpiął go
od krzesła, nadal wpatrzony na sylwetkę swojej ukochanej płaczącej w ramie
najlepszego przyjaciela.
–
Wstawaj! – warknął strażnik i pociągnął go za szaty do góry.
________________
Nie sądziłam, że będę się czuła tak dziwnie wstawiając ten rozdział. (Właśnie patrzę się pusto w ekran i kompletnie nie wiem co napisać, więc...) Chyba zapytam jedynie: jak wrażenia?
Nie wiem, dlaczego, ale bardzo chciałabym tutaj poważnej relacji pomiędzy Hermioną, a Draco... Szczególnie po wyroku.
OdpowiedzUsuńJak mogłaś? :( Epilog bardzo ładnie, napisany, przejmujący, szczególnie końcówka. Dobra robota, E. Czekam na tom drugi, mam nadzieję, że niebawem się pojawi. I mam jakąś głupią nadzieję, że Teodor wcale nie będzie musiał spędzić ośmiu lat w Azkabanie... No nic, okaże się dopiero, co zaplanowałaś. Więc czekam.
OdpowiedzUsuńM.
Piękne ❤
OdpowiedzUsuńAle się porobiło...:( Nie mogę uwierzyć, że taki jest koniec! Biedny Teo i Hermiona. Musisz już dodać nowy tom. Twój blog ma w sobie prawdziwą magię <3
OdpowiedzUsuńWiem, że minęło kilka miesięcy, ale dałabyś radę to zbetować? Albo ja mogę spróbować i Ci jakoś wysłać rezultat, bo poza tym, że fabuła jest naprawdę świetna,a styl pisania masz cudowny to jest tu dużo błędów, uciętych zdań i niektóre rzeczy się nie zgadzają, jakbyś nie pamiętała co pisałaś akapit wcześniej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dev.
P.S. Podziwiam, że skończyłaś, ja nie mam weny ;_;
Cześć.
UsuńPatrząc na datę sama się dziwię, że od opublikowania tego minął już ponad rok. Zleciało mi to bardzo szybko. W tym czasie nawiązałam współpracę z niesamowitą betą - mózgiem_leniwca. Razem betujemy każdy kolejny pojawiający się rozdział a także powolutku poprawiamy wszystko od początku. Niedługo zaktualizuję rozdział 2. Tak więc prędzej czy później poprawimy całe opowiadanie.
Pozdrawiam,
E.