17.9.15

ROZDZIAŁ 17

Kurcze. Strasznie szybko minęły te pierwsze tygodnie szkoły... Mam dosyć, po nocach śnią mi się miliony kartkówek i sprawdzianów. A to dopiero wrzesień. 
Na początku października mam ślub w rodzinie, więc mnie nie ma... I następny rozdział nie ma żadnego określonego terminu...
Zapraszam do ankiety po prawej strony! Chciałabym zobaczyć ile was jest! 
Mam również do was pytanie, a mianowicie czy wolicie rozdziały dłuższe, ale rzadziej czy krótsze i częściej?

Rozdział jest niesamowicie krótki, ale chciałam opublikować go przed wyjazdem. No właśnie, wyjeżdżam i to nie na super wakacje o jakich marzę, tylko do szpitala. Nie mogę mieć laptopa i nawet nie wiem kiedy wrócę, więc... Nie spodziewajcie się rozdziału zbyt szybko...


+ Chciałabym aby każdy kto zadeklarował się w ankiecie, że czyta UPN (i nie tylko oni!), napisał chociaż kilka słów pod rozdziałem. Komentarze naprawdę są dla mnie ogromną motywacją.





Nosiła Grace na rękach już od dłuższego czasu, ale dziecko nie dało się uspokoić. Już dawno powinna spać, to nie była jej pora nawet na jedzenie. Teodor wyszedł ćwiczyć razem z Draconem i resztą, nie miała mu tego za złe, wręcz przeciwnie. Wcześniej dała się namówić na zostanie w Instytucie Zakonu Feniksa podczas bitwy razem z kilkoma innymi kobietami oraz mężczyznami. Mieli zajmować się tymi, którzy byli jeszcze zbyt młodzi na walkę, lub tymi, którzy nie byli do niej zdolni. No i w przypadku, gdy Śmierciożercy zaatakowaliby instytut, Hermiona z innymi miałaby go chronić. Zostawało ich dwadzieścioro, nie licząc dzieci. Za dwa tygodnie miała się rozpocząć bitwa, a według niej nijak się do niej przygotowywali. Co prawda ćwiczyli pod okiem profesor McGonnagal, Draco oraz Harry’ego, mieli jakąś taktykę i… Ale Hermionie wydawało się, że to, co posiadali, daleko mijało się z tym, jak przygotowani byli Śmierciożercy.
 – Jeszcze nie śpi? – spytał Teodor, zamykając za sobą drzwi.
Hermiona zaprzeczyła, nadal krążąc po pokoju i nucąc kolejną kołysankę.
 – Chodź do tatusia – szepnął Nott, biorąc córkę na ręce. – Idź wziąć prysznic – poradził Hermionie.
 – Dzięki – mruknęła i po chwili weszła pod gorącą wodę.
Hermiona już od jakiegoś czasu uważała kąpiel lub po prostu pobyt w łazience za swego rodzaju święto, więc Teodor kiedy tylko mógł, pomagał jej. Co rano ubierała się w pośpiechu, nawet nie patrząc co na siebie wkładała i zaczynała swój dzień jak co dzień. Przebieranie Grace, karmienie,
Do tego wszystkiego Hermiona wylewała siódme poty ćwicząc, gdy mała tylko zasnęła. Tłumaczyła, że nie chodzi o jej ciało, ono interesowało ją w mniejszym stopniu, chodziło bardziej o samopoczucie. Chciała czuć się dobrze w swoim ciele, podobać się samej sobie.

***

Stała na dachu instytutu, wpatrzona w dal, nieświadomie rozcierając ramiona dłońmi. Było jej zimno, ale nie przejmowała się tym. Lubiła tam spędzać czas, nikt jej wtedy nie przeszkadzał i mogła spokojnie pomyśleć. Tylko jedną wadą było to, że nie zawsze było ciepło, a to na dachu było bardzo odczuwalne.
 – Przeziębisz się – powiedział ktoś, poczuła jak zarzuca jej coś na ramiona. Odwróciła głowę, chociaż nie musiała tego wcale robić. Marynarka Harry’ego miała swój niepowtarzalny, świetny zapach.
 – Jest mi dobrze – mruknęła, wkładając ręce w rękawy i wyjmując swoje czarne włosy spod materiału. – Było mi naprawdę dobrze – szepnęła, zaczynając patrzeć w jego zielone oczy.
Wyglądał jak zwykle. Biały podkoszulek był trochę za duży, ale w tamtych czasach, szczególnie we wrześniu nikt nie zwracał uwagi na wygląd. Mogłeś przyjść na śniadanie nago, a ludzie jedynie wzruszyliby ramionami. Wszyscy byli zbyt pochłonięci przygotowywaniem się do bitwy, żeby przejmować się czymś tak mało ważnym jak wygląd.
 Wymówił cicho jej imię, ale mu przerwała:
 – Boję się. Cholernie się boję, Harry… – Przymknęła oczy i rozkoszowała się jego zapachem, gdy ją przytulił. Wiedziała, że to nie miało racji bytu, nie mogli niczego zrobić, Harry był żonaty, ale… tamtego dnia była tak cholernie owładnięta strachem. – Mam walczyć w pierwszym szeregu… Mam chronić wszystkich tych, którzy nie są zbyt dobrzy, tych gorszych w walce ode mnie. Ale przecież ja taka dobra wcale nie jestem.
 – Będę cię chronić, dobrze? – spytał. Po chwili zaś zaczął mówić: – Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że strach nie istnieje. Pojawia się tylko w myślach o przyszłości. Jest wytworem wyobraźni. Boimy się tego, co nie istnieje i może nigdy nie zaistnieć. To nienormalne, nie zrozum mnie źle. Niebezpieczeństwo jest rzeczywiste, ale strach to nasz wybór.
Nie liczyła czasu spędzonego u boku Harry’ego, ale kiedy zrobiło się ciemno najpierw wyszła ona. Potter chciał zostać, poza tym nie miał zamiaru budzić podejrzeń. Nie to, że wydawało mu się, że ktokolwiek zwróci uwagę na to, że wychodzą razem, ale… ale jeśli zobaczyłaby to Ginny…

***

Gdy Hermiona wyszła z łazienki okazało się, że Grace już spała. Nadal dziwiła się niemiłosiernie, co Teodor musiał robić, żeby ich córka usypiała w jego ramionach tak szybko. Zawsze, kiedy oddawała ją Teodorowi, mała usypiała nadzwyczaj szybko. Hermiona za to poświęcała godziny na to, żeby w końcu położyć ją do łóżka. Grace patrzyła na nią, machała rączką lub zaczynała płakać… Co innego Teodor. Ten pokołysał ją przez kilka minut i od razu zapanowywała cisza.
 – Naprawdę? – zdziwiła się i podeszła do niego. Otoczył ją ramionami, wdychając zapach jej szamponu. – Jak ty to robisz, że Grace tak szybko usypia?
 – To moja tajemnica – mruknął i odsunął się od niej. – Z Potterem ustaliliśmy dziś końcowy plan bitwy – mruknął, siadając i wyciągając z kieszeni marynarki zapisaną kartkę. – Stonehenge to tak naprawdę pole, płaski teren, bez drzew, przeszkód, lecz dla nas liczy się to, że jest to pole przesycone magią. Dobrą magią, którą chcemy jak najbardziej wykorzystać. Dwudziestego września musimy tam z Harrym, Draco, Blaisem polecieć, zaczarować teren… Żaden mugol nie może się tam pojawić…
 – To przecież oczywiste. – Hermiona przyjrzała się kartce na której zapisane było wszystko. Począwszy od daty i miejsca, aż do listy nazwisk, kto w jakiej grupie ma się znajdować.
 – Razem z chłopakami, Pansy i Weasley’ami jestem w pierwszej grupie. Kolejni pojawiają się chwilę po tym, jak rozpocznie się walka. Kontaktujemy się za pomocą magicznych galeonów, pamiętasz je? – spytał, co wywołało uśmiech na twarzy Hermiony. Kiwnęła głową.  – Tam jest między innymi Tom, podobno jest niezły w walce – skrzywił się. Hermiona wiedziała, że Nott nie znosi Seeleya. – Potem pojawiają się kolejne zespoły. W trzecim jest Astoria, a w czwartym…
 – Martwię się  nią – przerwała mu.
 – Słucham?
 – Martwię się o Astorię – powtórzyła, patrząc mu w oczy. – Ostatnio jest jakaś dziwna…
 – To normalne. Zbliża się bitwa, a ona walczy i…
 – To nie to, wiem to. Po prostu dzieje się z nią coś złego.
Westchnął. Wiedział swoje, ale nie chciał sprzeczać się z Hermioną. Znał ją, broniłaby swojego do upadłego, a on spałby pewnie na kanapie lub u Blaise’a. Tydzień wcześniej oficjalnie przeprowadził się do niej, zostawiając Zabiniego samego. Marcus nadal nie pojawił się w instytucie, a Teodor był coraz bardziej pewny, że to właśnie on wydał go przed Waldenem.
 – Nie chcę się z tobą kłócić – powiedział i wstał z fotela. Podszedł do niej wolnym krokiem i usiadł tuż obok. – Naprawdę nie chcę.

(Rozdział nie sprawdzony. Jak wrócę, poprawie błędy, które mi się tu wkradły)

4 komentarze:

  1. Przepraszam, przepraszam, przeprasza!!!
    Mam takie zaległości w świecie blogów, że nie wiem kiedy to nadrobię. Błagam o wybaczenie. Zaczęłam teraz nową szkołę, minęły trzy tygodnie a ja już jestem wykończona! W życiu nie musiałam tak zakuwać jak na anatomię prawidłową i rtg! Ale przynajmniej dobrze mi idzie i dlatego odstawiłam blogi.
    Co do rozdziału, przeczytany pobieżnie, nie zagłębiałam się, nie szukałam błędów itp. Ale podobało mi się chociaż strasznie krótki. Wiem, że stać Cię na coś lepszego. I chyba wolałabym dostawać dłuższe rozdziały ale w większych odstępach czasowych. Dla mnie byłoby łatwiej bo nie miałabym takich zaległości :D
    Świetnie Ci idzie w pisaniu, widać ogromny progres! Oby tak dalej.
    Pozdrawiam
    Dajana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko jaki chaos w tym komentarzu! Ja już nie wiem co piszę ! Wybacz :)

      Usuń
  2. No nie wierzę! Czyżby Hansy?!
    Proszę, uśmierć Ginny !

    Czemu jedziesz do szpitala? Mamy się martwić?

    Hariet

    OdpowiedzUsuń