Prosiłabym o wzięcie udziału w ankiecie po prawej stronie. Chcę zobaczyć ilu Was jest! :D
Hermiona
była niezmiernie szczęśliwa, kiedy po raz pierwszy mogła potrzymać w ramionach
swoją córkę, Grace, jej największy skarb. Pamiętała to jak przez mgłę, była
bardzo zmęczona, poród trwał ponad sześć godzin, ale zdawało jej się, że
płakała. Łzy szczęścia spływały po jej twarzy.
Grace
miała drobniutkie rączki i nóżki, i Hermiona miała wrażenie, że chwila nieuwagi
spowoduje, że zgniecie dziewczynkę.
– Grace, moja mała Grace – szeptała raz po
raz, głaszcząc niewielką główkę. Córka popatrzyła na nią dużymi, niebieskimi
oczami, by po chwili je zamknąć i zasnąć.
– Dziwne dziecko – skwitowała pielęgniarka,
śmiejąc się. – Przeważnie wszystkie płaczą w niebogłosy i nie da się ich
uspokoić, a ta? Oaza spokoju!
– Nie chwal dnia przed zachodem słońca, Alice.
Idę powiadomić pana Notta.
***
– Może pan wejść – powiedziała pielęgniarka. –
Sala sto dwanaście.
Kiwnął
głową i głęboko odetchnął. Spojrzał na Astorię siedzącą na krzesełkach.
Posyłała mu dodające odwagi spojrzenie. Szczerze powiedziawszy nie wiedział
czego się bał, przecież za drzwiami leżała Hermiona i jego córka.
Kiedy
położna wyszła z porodówki i powiedziała, że Hermiona urodziła, był niezmiernie
szczęśliwy. Pielęgniarki przetransportowały Hermionę do sali jakimś innym
przejściem, jeszcze jej nie widział i był bardzo podekscytowany. Wraz z Astorią
jak najszybciej przeszli do szpitalnego oddziału dla matek i usiedli. Wcale nie
wiedzieli wtedy w jakiej sali położyli Hermionę, mogli tylko czekać.
Nigdy
właściwie nie zastanawiał się jakim cudem Hermiona zaszła w ciąże. Przecież się
zabezpieczali i mimo to, że już kiedyś rozmawiali o dzieciach, nie uzgodnili ze
sobą zaprzestania picia przez Hermionę eliksiru niepozwalającego zajść jej w
ciąże. Czy zadecydowała za nich oboje? Nie to, że był zły, przecież bardzo cieszył
się z tego, że ma córkę, że jest ojcem! A może zapomniała? Pamiętał, że w
tamtym okresie w ministerstwie dużo się działo, był listopad i departament
Hermiony miał zorganizować bal z okazji świąt… Granger bardzo się w to
zaangażowała, w domu siedziała nad listą gości, planem ich rozsadzenia, menu…
Przełknął
ślinę i pociągnął za klamkę. Sala była dwuosobowa i bardzo skromnie urządzona.
Jedynymi meblami w pokoju były dwa łóżka, a przy każdym z nich mała szafeczka.
W rogu pokoju, za drzwiami, stały krzesła dla odwiedzających. Na parapecie nie
było żadnych kwiatów. Pomieszczenie, którego ściany pomalowano na niebiesko,
wyglądało bardzo surowo i nieprzyjemnie. Na łóżku obok okna spała jakaś
czarnowłosa kobieta, a niedaleko drzwi leżała Hermiona. Do czoła przykleiły się
jej pojedyncze kosmyki włosów, z uwielbieniem trzymała przy piersi noworodka,
głaszcząc kciukiem jego nóżkę. Podszedł cicho, kiedy Hermiona go usłyszała,
podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się.
– Jak się czujesz? – spytał.
–
Jestem trochę zmęczona – powiedziała. – Chcesz… chcesz ją potrzymać? – spytała
cicho, patrząc na niego wyczekująco.
Kiwnął
głową, nic nie mówiąc; zdawało mu się, że tu, w takiej sytuacji, słowa nie były
potrzebne. Wystawił ręce, na których chwilę po tym Hermiona ułożyła jego
córeczkę. Grace miała zaróżowioną skórę na całym ciele, mały nosek, czerwone
usteczka, króciutkie czarne włoski i duże, niebieskie oczy, które patrzyły na
Teodora.
– Grace – wyszeptał. – Grace Nott –
powiedział, po czym spojrzał pytająco na Hermionę. Spojrzała na niego
zdziwiona; może nie spodziewała się tego tak szybko, ale pokiwała głową,
uśmiechając się.
Jego
wzrok ponownie powędrował w stronę kobiety. Przyjrzał się jej dokładnie. Było
widać, że jest naprawdę wyczerpana. Miała zarumienione policzki, znużony wzrok,
oddychała ciężko, a jej powieki ledwo się otwierały. Mimo to wyglądała, jakby
promieniała. Teodorowi od zawsze podobała się Hermiona taka, jaka była, lecz
wtedy… Kiedy raz po raz patrzył to na Hermionę, a to na Grace, która właśnie
zasnęła w jego ramionach, wydawało mu się, że jest najszczęśliwszym człowiekiem
na ziemi. Grace była jego małym cudem, a Granger tą, która mu ten cud
podarowała.
– Śpij – szepnął w stronę kobiety. Uniosła
kąciki ust do góry i zamknęła oczy. Po chwili słyszał jej miarowy, spokojny
oddech.
Podszedł
do małego łóżeczka i ułożył tam córeczkę. Jego ruchy były delikatne, lecz
odrobinę gwałtowne, nic dziwnego, skoro pierwszy raz miał do czynienia z tak
małym dzieckiem. Dłuższą chwilę stał i patrzył na jego dwie najważniejsze
kobiety. Pocałował delikatnie Hermionę w czoło i zaczął gładzić jej miękkie
włosy. Westchnął, dopiero zauważając jak bardzo jest zmęczony. Najchętniej
położyłby się obok Hermiony i pospałby kilka godzin, ale wiedział, że nie może.
Gdy
usłyszał niemałe zamieszanie na korytarzu, wyszedł tam z zamiarem uciszenia
towarzystwa. Nie po to Hermiona przed chwilą zasnęła, aby teraz obudzić się
przez jakichś idiotów. Zdziwił się, gdy zobaczył tam Potterów, Weasley’a,
Malfoy’ów ze Scorpiusem oraz Pansy.
– Jak się czują? – spytała Ginny.
– Obie śpią, więc z łaski swojej bądźcie
ciszej! – warknął.
– Nott, spokojnie.
Teodor
spojrzał na niego z wyrzutem, ale nic nie powiedział. Pansy uniosła brew wysoko
do góry; jeszcze rok temu Nott wdałby się z Draco w długą potyczkę słowną, a
teraz? Nie wiedziała, czy była to zasługa czasu i tego, że z dnia na dzień
stawał się o wiele dojrzalszy, czy tego, że właśnie został ojcem i był w
zbytnim szoku, aby odpowiadać na swego rodzaju zaczepkę.
– Góra trzy osoby w sali – powiedziała
przechodząca pielęgniarka, widząc mały tłum w korytarzu.
– Ma pięćdziesiąt trzy centymetry i waży trzy
tysiące pięćset osiemdziesiąt gram – odezwał się po chwili.
– Zdrowa dziewczynka – stwierdziła Astoria,
całując Scorpiusa w czoło. – Kochanie, chciałbyś zobaczyć swoją nową koleżankę?
***
– NIE WIERZĘ, SEELEY, PO PROSTU NIE WIERZĘ! –
krzyczał Macnair, waląc pięścią w stół. – CZY WŁAŚNIE POWIEDZIAŁEŚ MI, ŻE PO
JAKIMŚ GŁUPIM LIŚCIE OD GRANGER, OT TAK JĄ ZOSTAWIŁEŚ?! NIE PRÓBUJĄC NAWET JEJ
PRZEKONAĆ?! ZAPYTAĆ CZEMU?! MIAŁEŚ UDAWAĆ, ŻE SIĘ W NIEJ ZAKOCHAŁEŚ, DO CHOLERY
JASNEJ!
– Napisała, że kocha Notta – powiedział.
– Napisała,
że kocha Notta – powtórzył piskliwym głosem Walden.
– A ja nie mam zamiaru wpieprzać się komuś w
związek, tym bardziej, że właśnie urodziło się im dziecko! Nie chcę aby
wychowywało się bez ojca tylko przez moją głupotę! Poza tym i tak wystarczająco
nawaliłem w swoim małżeństwie! Oddalam się od Amy.
– Robisz się miękki, Tom.
– Może i tak, ale wiele rzeczy ostatnio
zrozumiałem.
– I może chcesz mi powiedzieć, że przechodzisz
na dobrą stronę, co?
– MOŻE I TO WŁAŚNIE CHCĘ POWIEDZIEĆ!
– NIE TYM TONEM, SEELEY!
– Właśnie to chcę powiedzieć! ODCHODZĘ,
MACNAIR!
– Wiesz, że od nas nie da się uciec? Masz na
ramieniu Mroczny Znak i jeśli nawet tam wrócisz, myślisz, że Potter przyjmie
cię z otwartymi ramionami, gdy się o nim dowie?
– Zawsze można spróbować! – wykrzyknął
zdenerwowany i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
***
Pierwsze
dni po wypisaniu Hermiony i Grace ze szpitala były dla i dla Hermiony, i dla
Teodora masakryczne. Granger nadal wszystko bolało, chciałaby tylko spać, a i
Grace nie potrafiła dobrze pić mleka, co powodowało kolejny ból. Mała była
płaczliwa i kiedy nie spała lub jadła, płakała. Teodor, dostosowując się do rad
Malfoyów, często nosił córkę na rękach, dając Hermionie czas na chwilę
wolności. Grace jednak nieraz chciała tylko i wyłącznie do mamy. Wtedy to Hermiona
kładła się razem z nią na łóżku i nuciła kołysanki dopóki sama nie zasnęła.
Hermiona
była pod prysznicem, gdy do drzwi ktoś zapukał. Według Teodora było to za mocne
i za głośne pytanie.
– Ciszej! – warknął, otwierając drzwi. Za nimi
stała uśmiechnięta Astoria.
– Przyszłam wam coś zaproponować, ale skoro
jesteś zły, to może sobie pójdę… – Odwróciła się na pięcie i przeszła kilka
kroków.
– Czekaj. – Podbiegł do niej i złapał ją za
nadgarstek. – Mała zasnęła, a usypiałem ją godzinę. Przepraszam. O co chodzi?
– Mam dwa bilety do teatru, razem z Draco nie
możemy iść bo ma jakieś ważne papiery do wypełnienia, więc pomyślałam…
– Grace – urwał krótko.
– Pomyślałam, że się nią zaopiekuję, a wy z
Hermioną sobie odpoczniecie.
– Nie sądzę, żeby Hermiona chciała
gdziekolwiek iść. Jest jeszcze obolała i…
– Spróbuj.
Wcisnęła
mu w dłonie kopertę i już jej nie było. Teodor pokręcił głową, doskonale
wiedział, że Hermiona się nie zgodzi. Nie wtedy, nie tydzień po porodzie.
Rozumiał, Astoria chciała być miła, chciała odciążyć Hermionę, dać jej chwilę
dla siebie… ale znał Hermionę dostatecznie, żeby wiedzieć, jak zareaguje. Kiedy
odwrócił się w stronę pokoju, Hermiona właśnie siedziała na fotelu i suszyła
włosy zaklęciem.
– Kto to był?
– Astoria – powiedział i podszedł do niej. Położył
kopertę na stoliku i przesunął ją w stronę kobiety. – Przyniosła to.
– Co to jest?
– Zobacz.
Hermiona
wzięła w dłonie papier i rozerwała go.
Przeczytała szybko pierwszy bilet i spojrzała na niego.
– Nie – zdecydowała szybko.
– Ale…
– Nie, Teodorze. Grace dopiero co… Jedyne co
chcę robić w wolnym czasie to spać. Przepraszam.
Godzinę
później leżeli w łóżku, Hermiona już od kilkunastu minut spała, kiedy usłyszał
płacz Grace dochodzący z pokoju obok. Hermiona jak na zawołanie obudziła się i
miała wstawać, kiedy powiedział:
– Śpij, ja pójdę.
Elo :3
OdpowiedzUsuń"Hermiona była niezmiernie szczęśliwa, kiedy po raz pierwszy mogła potrzymać w ramionach swoją córkę, Grace, jej największy skarb." - Jak słodkooo! Aż się łezka w oku kręci ♥!
Rozdział krótki, lekki i taki słodki! Teraz Hermiona i Theo tworzą cudowną rodzinę: oni i Grace, ich kruszynka ♥ Słodko :D
Walden, jak ja cię dawno nie widziałam! Seeley wreszcie zmądrzał, gratuluję mu. Mam nadzieję, że znowu z Amy będą tworzyć cudowny związek, bez Waldena.
PS Czy nazwisko Seeley wzięłaś od aktora, Drewa Seeley'a? :♥
http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie cccccc;;;;;;;;
http://corka-hariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie cccccc;;;;;;;;
Buziaki i weny!
Hariet
Słodki koniec !
OdpowiedzUsuńJeej, ten rozdział jest naprawdę dobry <3 :)
OdpowiedzUsuńJejciu, ale kochany jest ten rozdział! Od samego początku miałam takiego banana na twarzy, że... No normalnie nie wiem co mam powiedziec. :D Nott jest taki słodki, martwi się już od początku o swoje dwa skarby, na wszystkich warczy (czemu wcale się nie dziwię, też bym była wściekła, jakbym urodziła i wszyscy chodzili by i byli za głośno!) i jest tak po prostu z Hermioną... Szkoda, że nie wykorzystali tego zaproszenia do teatru, ale może lepiej - teraz najważniejsze jest, aby spędzali razem jak najwięcej czasu. :) Mam nadzieję, że dziecko jeszcze bardziej umocni ich uczucie...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział!
U mnie 15 - nie wiem czy czytałaś, gdyby nie - zapraszam. (:
M.
O Boże! Piękne łzy w oczach i uśmiech na ryju siostra ciągle mnie pyta czemu się uśmiecham ❤ :D
OdpowiedzUsuń~Pani B