9.9.15

ROZDZIAŁ 16

Prosiłabym o wzięcie udziału w ankiecie po prawej stronie. Chcę zobaczyć ilu Was jest! :D



Hermiona była niezmiernie szczęśliwa, kiedy po raz pierwszy mogła potrzymać w ramionach swoją córkę, Grace, jej największy skarb. Pamiętała to jak przez mgłę, była bardzo zmęczona, poród trwał ponad sześć godzin, ale zdawało jej się, że płakała. Łzy szczęścia spływały po jej twarzy.
Grace miała drobniutkie rączki i nóżki, i Hermiona miała wrażenie, że chwila nieuwagi spowoduje, że zgniecie dziewczynkę.
 – Grace, moja mała Grace – szeptała raz po raz, głaszcząc niewielką główkę. Córka popatrzyła na nią dużymi, niebieskimi oczami, by po chwili je zamknąć i zasnąć.
 – Dziwne dziecko – skwitowała pielęgniarka, śmiejąc się. – Przeważnie wszystkie płaczą w niebogłosy i nie da się ich uspokoić, a ta? Oaza spokoju!
 – Nie chwal dnia przed zachodem słońca, Alice. Idę powiadomić pana Notta.
***
 – Może pan wejść – powiedziała pielęgniarka. – Sala sto dwanaście.
Kiwnął głową i głęboko odetchnął. Spojrzał na Astorię siedzącą na krzesełkach. Posyłała mu dodające odwagi spojrzenie. Szczerze powiedziawszy nie wiedział czego się bał, przecież za drzwiami leżała Hermiona i jego córka.
Kiedy położna wyszła z porodówki i powiedziała, że Hermiona urodziła, był niezmiernie szczęśliwy. Pielęgniarki przetransportowały Hermionę do sali jakimś innym przejściem, jeszcze jej nie widział i był bardzo podekscytowany. Wraz z Astorią jak najszybciej przeszli do szpitalnego oddziału dla matek i usiedli. Wcale nie wiedzieli wtedy w jakiej sali położyli Hermionę, mogli tylko czekać.
Nigdy właściwie nie zastanawiał się jakim cudem Hermiona zaszła w ciąże. Przecież się zabezpieczali i mimo to, że już kiedyś rozmawiali o dzieciach, nie uzgodnili ze sobą zaprzestania picia przez Hermionę eliksiru niepozwalającego zajść jej w ciąże. Czy zadecydowała za nich oboje? Nie to, że był zły, przecież bardzo cieszył się z tego, że ma córkę, że jest ojcem! A może zapomniała? Pamiętał, że w tamtym okresie w ministerstwie dużo się działo, był listopad i departament Hermiony miał zorganizować bal z okazji świąt… Granger bardzo się w to zaangażowała, w domu siedziała nad listą gości, planem ich rozsadzenia, menu…
Przełknął ślinę i pociągnął za klamkę. Sala była dwuosobowa i bardzo skromnie urządzona. Jedynymi meblami w pokoju były dwa łóżka, a przy każdym z nich mała szafeczka. W rogu pokoju, za drzwiami, stały krzesła dla odwiedzających. Na parapecie nie było żadnych kwiatów. Pomieszczenie, którego ściany pomalowano na niebiesko, wyglądało bardzo surowo i nieprzyjemnie. Na łóżku obok okna spała jakaś czarnowłosa kobieta, a niedaleko drzwi leżała Hermiona. Do czoła przykleiły się jej pojedyncze kosmyki włosów, z uwielbieniem trzymała przy piersi noworodka, głaszcząc kciukiem jego nóżkę. Podszedł cicho, kiedy Hermiona go usłyszała, podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się.
 – Jak się czujesz? – spytał.
– Jestem trochę zmęczona – powiedziała. – Chcesz… chcesz ją potrzymać? – spytała cicho, patrząc na niego wyczekująco.
Kiwnął głową, nic nie mówiąc; zdawało mu się, że tu, w takiej sytuacji, słowa nie były potrzebne. Wystawił ręce, na których chwilę po tym Hermiona ułożyła jego córeczkę. Grace miała zaróżowioną skórę na całym ciele, mały nosek, czerwone usteczka, króciutkie czarne włoski i duże, niebieskie oczy, które patrzyły na Teodora.
 – Grace – wyszeptał. – Grace Nott – powiedział, po czym spojrzał pytająco na Hermionę. Spojrzała na niego zdziwiona; może nie spodziewała się tego tak szybko, ale pokiwała głową, uśmiechając się.
Jego wzrok ponownie powędrował w stronę kobiety. Przyjrzał się jej dokładnie. Było widać, że jest naprawdę wyczerpana. Miała zarumienione policzki, znużony wzrok, oddychała ciężko, a jej powieki ledwo się otwierały. Mimo to wyglądała, jakby promieniała. Teodorowi od zawsze podobała się Hermiona taka, jaka była, lecz wtedy… Kiedy raz po raz patrzył to na Hermionę, a to na Grace, która właśnie zasnęła w jego ramionach, wydawało mu się, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Grace była jego małym cudem, a Granger tą, która mu ten cud podarowała.
 – Śpij – szepnął w stronę kobiety. Uniosła kąciki ust do góry i zamknęła oczy. Po chwili słyszał jej miarowy, spokojny oddech.
Podszedł do małego łóżeczka i ułożył tam córeczkę. Jego ruchy były delikatne, lecz odrobinę gwałtowne, nic dziwnego, skoro pierwszy raz miał do czynienia z tak małym dzieckiem. Dłuższą chwilę stał i patrzył na jego dwie najważniejsze kobiety. Pocałował delikatnie Hermionę w czoło i zaczął gładzić jej miękkie włosy. Westchnął, dopiero zauważając jak bardzo jest zmęczony. Najchętniej położyłby się obok Hermiony i pospałby kilka godzin, ale wiedział, że nie może.
Gdy usłyszał niemałe zamieszanie na korytarzu, wyszedł tam z zamiarem uciszenia towarzystwa. Nie po to Hermiona przed chwilą zasnęła, aby teraz obudzić się przez jakichś idiotów. Zdziwił się, gdy zobaczył tam Potterów, Weasley’a, Malfoy’ów ze Scorpiusem oraz Pansy.
 – Jak się czują? – spytała Ginny.
 – Obie śpią, więc z łaski swojej bądźcie ciszej! – warknął.
 – Nott, spokojnie.
Teodor spojrzał na niego z wyrzutem, ale nic nie powiedział. Pansy uniosła brew wysoko do góry; jeszcze rok temu Nott wdałby się z Draco w długą potyczkę słowną, a teraz? Nie wiedziała, czy była to zasługa czasu i tego, że z dnia na dzień stawał się o wiele dojrzalszy, czy tego, że właśnie został ojcem i był w zbytnim szoku, aby odpowiadać na swego rodzaju zaczepkę.
 – Góra trzy osoby w sali – powiedziała przechodząca pielęgniarka, widząc mały tłum w korytarzu.
 – Ma pięćdziesiąt trzy centymetry i waży trzy tysiące pięćset osiemdziesiąt gram – odezwał się po chwili.
 – Zdrowa dziewczynka – stwierdziła Astoria, całując Scorpiusa w czoło. – Kochanie, chciałbyś zobaczyć swoją nową koleżankę?
***
 – NIE WIERZĘ, SEELEY, PO PROSTU NIE WIERZĘ! – krzyczał Macnair, waląc pięścią w stół. – CZY WŁAŚNIE POWIEDZIAŁEŚ MI, ŻE PO JAKIMŚ GŁUPIM LIŚCIE OD GRANGER, OT TAK JĄ ZOSTAWIŁEŚ?! NIE PRÓBUJĄC NAWET JEJ PRZEKONAĆ?! ZAPYTAĆ CZEMU?! MIAŁEŚ UDAWAĆ, ŻE SIĘ W NIEJ ZAKOCHAŁEŚ, DO CHOLERY JASNEJ!
 – Napisała, że kocha Notta – powiedział.
 – Napisała, że kocha Notta – powtórzył piskliwym głosem Walden.
 – A ja nie mam zamiaru wpieprzać się komuś w związek, tym bardziej, że właśnie urodziło się im dziecko! Nie chcę aby wychowywało się bez ojca tylko przez moją głupotę! Poza tym i tak wystarczająco nawaliłem w swoim małżeństwie! Oddalam się od Amy.
 – Robisz się miękki, Tom.
 – Może i tak, ale wiele rzeczy ostatnio zrozumiałem.
 – I może chcesz mi powiedzieć, że przechodzisz na dobrą stronę, co?
 – MOŻE I TO WŁAŚNIE CHCĘ POWIEDZIEĆ!
 – NIE TYM TONEM, SEELEY!
 – Właśnie to chcę powiedzieć! ODCHODZĘ, MACNAIR!
 – Wiesz, że od nas nie da się uciec? Masz na ramieniu Mroczny Znak i jeśli nawet tam wrócisz, myślisz, że Potter przyjmie cię z otwartymi ramionami, gdy się o nim dowie?
 – Zawsze można spróbować! – wykrzyknął zdenerwowany i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
***
Pierwsze dni po wypisaniu Hermiony i Grace ze szpitala były dla i dla Hermiony, i dla Teodora masakryczne. Granger nadal wszystko bolało, chciałaby tylko spać, a i Grace nie potrafiła dobrze pić mleka, co powodowało kolejny ból. Mała była płaczliwa i kiedy nie spała lub jadła, płakała. Teodor, dostosowując się do rad Malfoyów, często nosił córkę na rękach, dając Hermionie czas na chwilę wolności. Grace jednak nieraz chciała tylko i wyłącznie do mamy. Wtedy to Hermiona kładła się razem z nią na łóżku i nuciła kołysanki dopóki sama nie zasnęła.
Hermiona była pod prysznicem, gdy do drzwi ktoś zapukał. Według Teodora było to za mocne i za głośne pytanie.
 – Ciszej! – warknął, otwierając drzwi. Za nimi stała uśmiechnięta Astoria.
 – Przyszłam wam coś zaproponować, ale skoro jesteś zły, to może sobie pójdę… – Odwróciła się na pięcie i przeszła kilka kroków.
 – Czekaj. – Podbiegł do niej i złapał ją za nadgarstek. – Mała zasnęła, a usypiałem ją godzinę. Przepraszam. O co chodzi?
 – Mam dwa bilety do teatru, razem z Draco nie możemy iść bo ma jakieś ważne papiery do wypełnienia, więc pomyślałam…
 – Grace – urwał krótko.
 – Pomyślałam, że się nią zaopiekuję, a wy z Hermioną sobie odpoczniecie.
 – Nie sądzę, żeby Hermiona chciała gdziekolwiek iść. Jest jeszcze obolała i…
 – Spróbuj.
Wcisnęła mu w dłonie kopertę i już jej nie było. Teodor pokręcił głową, doskonale wiedział, że Hermiona się nie zgodzi. Nie wtedy, nie tydzień po porodzie. Rozumiał, Astoria chciała być miła, chciała odciążyć Hermionę, dać jej chwilę dla siebie… ale znał Hermionę dostatecznie, żeby wiedzieć, jak zareaguje. Kiedy odwrócił się w stronę pokoju, Hermiona właśnie siedziała na fotelu i suszyła włosy zaklęciem.
 – Kto to był?
 – Astoria – powiedział i podszedł do niej. Położył kopertę na stoliku i przesunął ją w stronę kobiety. – Przyniosła to.
 – Co to jest?
 – Zobacz.
Hermiona wzięła w dłonie  papier i rozerwała go. Przeczytała szybko pierwszy bilet i spojrzała na niego.
 – Nie – zdecydowała szybko.
 – Ale…
 – Nie, Teodorze. Grace dopiero co… Jedyne co chcę robić w wolnym czasie to spać. Przepraszam.

Godzinę później leżeli w łóżku, Hermiona już od kilkunastu minut spała, kiedy usłyszał płacz Grace dochodzący z pokoju obok. Hermiona jak na zawołanie obudziła się i miała wstawać, kiedy powiedział:

 – Śpij, ja pójdę.

5 komentarzy:

  1. Elo :3

    "Hermiona była niezmiernie szczęśliwa, kiedy po raz pierwszy mogła potrzymać w ramionach swoją córkę, Grace, jej największy skarb." - Jak słodkooo! Aż się łezka w oku kręci ♥!

    Rozdział krótki, lekki i taki słodki! Teraz Hermiona i Theo tworzą cudowną rodzinę: oni i Grace, ich kruszynka ♥ Słodko :D
    Walden, jak ja cię dawno nie widziałam! Seeley wreszcie zmądrzał, gratuluję mu. Mam nadzieję, że znowu z Amy będą tworzyć cudowny związek, bez Waldena.

    PS Czy nazwisko Seeley wzięłaś od aktora, Drewa Seeley'a? :♥



    http://harrmionehariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie cccccc;;;;;;;;
    http://corka-hariet.blogspot.com/ - zapraszam do mnie cccccc;;;;;;;;


    Buziaki i weny!
    Hariet

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeej, ten rozdział jest naprawdę dobry <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu, ale kochany jest ten rozdział! Od samego początku miałam takiego banana na twarzy, że... No normalnie nie wiem co mam powiedziec. :D Nott jest taki słodki, martwi się już od początku o swoje dwa skarby, na wszystkich warczy (czemu wcale się nie dziwię, też bym była wściekła, jakbym urodziła i wszyscy chodzili by i byli za głośno!) i jest tak po prostu z Hermioną... Szkoda, że nie wykorzystali tego zaproszenia do teatru, ale może lepiej - teraz najważniejsze jest, aby spędzali razem jak najwięcej czasu. :) Mam nadzieję, że dziecko jeszcze bardziej umocni ich uczucie...
    Czekam na kolejny rozdział!
    U mnie 15 - nie wiem czy czytałaś, gdyby nie - zapraszam. (:

    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże! Piękne łzy w oczach i uśmiech na ryju siostra ciągle mnie pyta czemu się uśmiecham ❤ :D

    ~Pani B

    OdpowiedzUsuń