11.5.15

ROZDZIAŁ 6

Wydaje mi się, że następne rozdziały będą mniej więcej takiej długości co ten, czyli około 3 strony w Wordzie. Może ktoś czytał, że mam bardzo dużo napisanych stron tej historii? Dobre sobie. Ostatnio laptop mi padł, musiałam oddać go do naprawy, straciłam wszystkie dane, a głupia nie skopiowałam sobie niczego na dysk przenośny. Wychodzi więc na to, że nie mam nic i muszę ponownie pisać od początku to wszystko, ale nie mam zamiaru spóźniać się z publikacją. Trzy tygodnie to dość czasu na to, aby napisać rozdział. 
Betowała Alicja, której ślę wielkie podziękowania. Bez jej pomocy ten rozdział w ogóle by wyglądał jak... Yhm, nie mam pojęcia co. 
Jak widać znajdujemy się pod nowym adresem; mam nadzieję, że większość czytelników zdążyła go zapamiętać...
Maj to dla mnie trudny miesiąc, więc do zobaczenia za kolejne trzy tygodnie, do 1 czerwca.



Hermionę obudziło niecierpliwe pukanie. Chwilę zajęło jej przypomnienie, gdzie jest i czemu właściwie się tu znalazła. Westchnęła cicho, wstała i założyła na ramiona szlafrok, po czym otworzyła drzwi. Ukazały jej się czarne, roztrzepane włosy Harry’ego. Uśmiechnęła się na widok tego, jak jest ubrany; miał na sobie dresy, zbyt dużą siwą koszulkę, a okulary na jego nosie były krzywo założone. Potter ziewnął i oparł się o futrynę. Widocznie nie tylko ona się nie wyspała.
 – Cześć. – Przymknęła na chwilę oczy; naprawdę chciało się jej spać. Która właściwie była godzina? – Coś się stało?
 – Hermiono… Ja cię strasznie przepraszam, za tę porę… Pewnie jeszcze spałaś… Zresztą nie tylko ty… – Przetarł dłońmi powieki. – Ale ta opętana kobieta chce rozmawiać tylko i wyłącznie z tobą. To znaczy z tobą i...
– Jaka kobieta? – Zdziwiła się i przestąpiła krok do tyłu, skąd miała doskonały widok na zegarek; właśnie wybiła godzina szósta siedemnaście.
Harry zamknął powieki, westchnął i zaczął mówić tak spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie:
– Wampir, około trzysta lat, nasza informatorka. Nie mam pojęcia czemu nie chce rozmawiać ze mną, przecież zawsze to robiła…
– Wampir? Do licha, Harry, wpuściłeś tu wampira?!
– No tak! – Pokiwał głową. – Ale jak już mówiłem, jest po naszej stronie, więc…
W jej głowie zaczęły pracować wszelkie trybiki i po chwili doszła do wniosku, że nie ma powodu, żeby nie ufać Harry’emu. Jeśli się nie zgodzi, równoznaczne byłoby to z tym, że to Hermiona nie ma zaufania do niego. A przecież ma. Więc…
– Dobrze. – Odchyliła głowę do tyłu. – Daj mi piętnaście minut.
Harry pokiwał głową a na jego usta wpełzł uśmiech. Wyraźnie sprawiła mu swoją decyzją ulgę.
– Będzie czekać w moim gabinecie. Jest tuż obok jadalni, powinnaś go zauważyć. – Popatrzył na nią chwilę, odwrócił się i rzucił przez ramię: – Dziękuję.
Gdy Harry odszedł, Hermiona zamknęła za nim drzwi, podeszła do szafy i wyjęła z niej bieliznę, dresy, luźną koszulkę i bluzę, po czym wzięła szybki prysznic.
Przemierzając korytarz nie zauważyła nikogo, co było do przewidzenia. W końcu każdy normalny człowiek jeszcze spał. Pokręciła głową, niedowierzając. Czy ta kobieta, ten cholerny wampir nie mógł przyjść tu, powiedzmy, cztery godziny później?
Stanęła przed schodami i odetchnęła głęboko. Wampirzyca… Przeczesała palcami włosy i przestąpiła w dół kilka stopni.
– Ty też? – Usłyszała tak dobrze znany jej głos Teodora.
Odwróciła się na pięcie i zobaczyła go. Ostatkiem sił powstrzymała uśmiech; miał na sobie jasnoniebieską koszulę, którą podarowała mu na święta dwa lata temu.
– Lubię tą koszulę – powiedział, zauważając jej wzrok.
– Co „ja też”? – zapytała, ignorując jego ostatnie zdanie.
– Lady Nadiane. Ciebie też chciała widzieć.
Hermiona kiwnęła głową. Lady Nadiane?
– Hermiono, ja…
– Nie. – Zaprotestowała, potrząsając głową. – Daj mi trochę czasu.
Teodor uśmiechnął się smutno.
Resztę drogi w dół pokonali w ciszy. Ona, zastanawiając się, jak w ogóle powinna się wobec Teodora zachowywać, on, jak ponownie zdobyć jej zaufanie.
Drzwi do gabinetu Harry’ego były otwarte. Nott przepuścił Hermionę w przejściu.
Gabinet Harry’ego był dość małym pomieszczeniem. Ściany były siwe, podłoga wykonana z jasnego drzewa, tak jak reszta mebli w pokoju. Po ich prawej stronie stał barek, za którego szybą można było dostrzec pokaźny zbiór alkoholi, których Hermiona nigdy nawet nie widziała. Po lewej stronie stała mała biblioteczka. Na przeciwko drzwi umieszczono biurko, na którym walał się stos papierów, teczek i innych tego typu rzeczy. Za biurkiem stał czarny, skórzany fotel. To właśnie na tym fotelu siedziała wampirzyca.
Gdyby Hermiona nie wiedziała, że kobieta ma ponad trzysta lat, powiedziałaby, że na oko są w tym samym wieku. Miała wysoko podniesioną brodę, na czerwonych  ustach wykwitł specyficzny grymasem arogancji, niebieskie oczy patrzyły bez wyrazu w krajobraz za oknem, jasne włosy spływały falami na ramiona.
Kobieta wstała i podeszła do nich.
 – Witajcie. Jestem lady Nadiane. – Kiwnęła głową i zatrzymała swój wzrok na Hermionie. – Ty zapewne jesteś Hermiona. – Podała jej rękę, którą panna Granger po chwili wahania uścisnęła delikatnie; Lady miała zimne jak lód dłonie, przez co Hermiona się wzdrygnęła. Nadiane posłała jej rozbawione spojrzenie.
 – Tak, Hermiona Granger. Bardzo mi miło… panią poznać.
 – Mi panią również. Nawet u nas, wampirów, wiele się o pani mówi. Dobrego. – Wzrok kobiety, który dotychczas krążył po całej sylwetce Hermiony, zatrzymał się na jej brzuchu.
 – Jest pani w ciąży… Szósty miesiąc nieprawdaż?
Panna Granger uśmiechnęła się i pokiwała głową.                      
 – Dziewczynka – powiedziała, kątem oka spoglądając na Notta.
 – Gratuluje. A pan to pewnie Teodor Nott, tak?
– We własnej osobie. – Pocałował wyciągniętą w jego stronę dłoń wampirzycy.
Lady Nadiane postąpiła krok do tyłu i przyjrzała się im obojgu. Trwało dość długo, zanim się otrząsnęła.
– Może usiądziemy? – zaproponował Teodor.
Nadiane kiwnęła głową, machnęła ręką, a przed biurkiem pojawiły się dwa siwe fotele.
– To pan Nott jest ojcem? – spytała wampirzyca, gdy wszyscy troje usiedli.
Hermiona wyprostowała się na fotelu.
– Tak – odpowiedział Teodor, kątem oka spoglądając na Hermionę, która właśnie nabierała powietrza w płuca.
– To chyba nie jest cel pani wizyty? – zapytała sucho Granger; coraz mniejszą sympatią darzyła tę kobietę.
– Nie zgodzę się z panią. – Lady Nadiane przeczesała palcami blond włosy, jakby właśnie prowadzili najzwyklejszą rozmowę; widocznie niezbyt była dla niej ważna.
– Proszę nas oświecić – warknęła Hermiona.
– Hermiono, spokojnie – szepnął Teodor.
– Nic nie szkodzi, całkowicie ją rozumiem. – Lady Nadiane zwróciła się do Teodora. – Zapewne tego nie wiecie, ale jako jedna z nielicznych wampirów mam u Waldena pewne... względy... I wiem to i owo.
– Niech pani przejdzie do rzeczy.
– Macnair wie, że jesteś w ciąży, Hermiono. I wie też, że ojcem twojego dziecka jest Teodor.
***
Nie mógł w to uwierzyć. Kiedy dowiedział się, że lady Nadiane chce się z nimi spotkać, nawet się ucieszył; w końcu będzie coś robić oprócz wychodzenia na spotkania śmierciożerców. A potem była ta wiadomość, która przeszyła jego serce i poćwiartowała na małe kawałeczki. Jak mógł być taki nieostrożny? Jak mógł aż tak narazić Hermionę i nienarodzone jeszcze dziecko? Jego córeczkę?
Popatrzył na Hermionę i uśmiechnął się delikatnie. Kochał ją, kochał ją do cholery ale ona była taka niedostępna. Wiedział, że ją zranił; wiedział to jeszcze przed tym jak odszedł. Ale przecież chciał to wszystko naprawić, był skory do zrobienia naprawdę wszystkiego, byleby tylko mu wybaczyła... Ale ona była nieugięta, stanowczo trwała przy stanowisku: musisz dać mi czas, Teodorze.
Usiadł obok niej, nie przerywając patrzenia na nią; była zamyślona, zapatrzona w coś czego on zapewne nie widział.
– Jak mogłeś – wyszeptała. – Jak mogłeś narazić na niebezpieczeństwo naszą córkę.
– Nie wiedziałem, że Walden... Nie miałem pojęcia... Nic nie mówiłem...
– Nie wiedziałem – powtórzyła z pogardą.
– Na Merlina, Hermiono! Przecież ja sam dowiedziałem się niecałe dwa tygodnie temu!
Zacisnęła usta w wąską kreskę i wstała. Otrzepała spodnie i skierowała się do wyjścia.
– Przepraszam, to po prostu jest dla mnie trudne – powiedziała, zanim zamknęły się za nią drzwi.
***
Tom mocniej objął ramionami swoją żonę. Pociągnął nosem zapach jej włosów i zamruczał; ta kobieta samą swoją obecnością sprawiała, że wariował.
– Dzień dobry – usłyszał jej głos i poczuł jak przewraca się, aby leżeć twarzą do niego.
Poczuł się jak w niebie, jak za czasów, kiedy byli miesiąc po ślubie i wszystko było takie beztroskie, pełne żywiołu. Co z tego, że tuż za oknem niedługo będzie toczyć się wojna, o to się teraz nie martwił, a przynajmniej na zewnątrz tego nie okazywał. W głębi czuł, że on jak i jego rodzina, składająca się tylko i wyłącznie z kobiety leżącej obok niego, będzie zagrożona. Jak nie śmierciożercy, to zakon go zabije. Pierwsi zamordują go za to, że nie będzie im potrzebny, drudzy za zdradę. Trudno, tak czy inaczej, nie pożyje za długo.
– Witam kochanie – powiedział jak najczulszym głosem, na jaki było go stać.
– Dziś... – zaczęła i poczuł jak jej głos drży z narastającej złości. – Dziś też do niej idziesz?
– Wiesz, że Macnair nie daje mi innego wyboru – mruknął.
Odsunęła się od niego i usiadła, opierając plecy o zimną ścianę.
– To po jaką cholerę ty się tam pakowałeś?!
– Wiesz, że gdybym mógł, to zmieniłbym przeszłość!
Szczęście, które go opanowało, pękło jak bańka mydlana. Było tak zawsze, ilekroć jego żona zaczynała temat posługi u Waldena Macnaira. A on… on po prostu nie miał innego wyboru, już nie teraz. Może gdyby wtedy, kiedy zaproponowano mu szpiegowanie Pottera, nie zgodził się, wszystko byłoby inaczej, lepiej? A teraz był zobowiązany do tego, aby wykonać misję, jaką dostał.
– Nie uwierzę ci, jeśli mi powiesz, że nie mogłeś odmówić.
Amy zaskoczyła z łóżka i wyszła z sypialni, głośno trzaskając drzwiami. Warknął pod nosem, zszedł z łóżka i podszedł do szafy.
Dla Tomasa Seeley’a zaczynał się kolejny, pełen kłamstw dzień.
***
Wyszła ze swojego gabinetu, gdzie jeszcze przed chwilą dała się ponieść emocjom. Doskonale wiedziała, że Teodor ma rację. Przecież sam dopiero co się dowiedział, a od tego czasu nie miał spotkania z Macnairem. Ale nie mogła przyznać przed sobą, że... że... była taka nieuważna! Poza tym musiał być ktoś, dzięki komu on się dowiedział. Kto?
– Hermiono! – usłyszała głos Teodora. – Zaczekaj!
Zatrzymała się w pół kroku i powoli odwróciła się w jego stronę. Podbiegł do niej.
– Tak?
– Wiem kto mógł donieść Waldenowi o ciąży.
Popatrzyła się na niego zaskoczona, uniosła brew do góry ale nic nie powiedziała. Uznał, że może kontynuować.

7 komentarzy:

  1. Jak mogłaś skończyć w takim momencie?!
    Znalazłam jeden błąd, albo więcej, ale tylko jeden rzucił mi się w oczy tak, by to poprawić - zamiast "gratuluję" jest "gratuluje". :)
    No nic, nie mogę się doczekać czerwca ^^
    Jestem trochę nie na bieżąco z sprawą między Hermioną, Teodorem i ich córeczką, dlatego lecę czytać poprzednie rozdziały. :)
    my-story-of-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za ten błąd. Widocznie ani ja ani Alicja tego nie wyłapałyśmy. No bywa, każdy robi błędy... Ale bardzo dziękuje!
      Do czerwca!

      Usuń
  2. Well, well, well.
    Najpierw pasuje mi się przedstawić, nie? Ale pewnie jak się domyśliłaś, to znaczy zobaczyłaś jestem Ariana !:D Może jak czytałaś bloga Neli mej jedynej, kochanej, no to może mnie kojarzysz ( tak jetem tą psychiczną co czasem schodzi z tematu i pitoli o bzdurach, teraz chyba też?)
    Dobra never mind nie. Tak mi się nudziło, no to jak zawsze czytałam moje dramione (tak kocham dracze moje, zaraz nie moje ale wyżej wspomnianej) i natrafiłam, widziałam go wcześniej ale link Twego profilu. Parę dni temu przeczytałam dwa rozdziały, ale jakoś tak teomione mi...no nie wiem. Nie uważasz E , że Miona bardziej pasuje do Dracona jeśli mowa o Ślizgonie? Chociaż nie, bardziej prawdopodobne że byłaby z Teo, ale ale...Tak, wiem. Każdy ma swoje słowo itd. W każdym bądź razie jak będziesz w dalekiej albo bliżej przyszłości pisać bloga o dramione i to z takim stylem ( naucz mnie pisać!) to wpadnę z miłą chęcią. Nie zrozum mnie źle. Blog jest MEGA CUDAŚNY WOW I W OGÓLE! DO TEGO MIONA W CIĄŻY I...CIEKAWA FABUŁA. dajcie mi taką pomysłowość jaka jest tutaj! Fajne relacje z Harry'm, Ginny. To całe mieszkanie. I postać skrytego jak dla mnie Teo, który chce zyskać zaufanie Hermi. Akcja z wampirem na początek mnie przeraziła, ale Harry wie dobrze co robi. I...JA chcę dziecko (nie chcę być matką)Chcę dziecko Hermi, ciekawe jak Nott będzie zachowywał się po urodzeniu brzdąca. Mój początek komentarzu raczej pokazywał że nie lubię teomione, ale ...je polubiłam. Oł gad, zdrada. Ale nadal jestem za dramione, tylko po woli się przekonywowuje do Twego dzieła. Sory za taki chory i psychiczny kom, ale rzadko jestem poważna- słońce na mnie źle działa. A wgl czm w dialogach raz jest kropka na końcu a pt nie? Jest jakiś mechanizm na to? Na innych blogach chyba było troszku inaczej. Dobra, pewnie tarzasz się po ziemi czytając to coś. Nawet nie nazwę tego opinią bo nie potrafię pisać komemtarzy...Ale za to lubie czytać. Uważam że trzy strony to za mało:ooooo
    Do następnego!!!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze! Na początku myślałam, że twój komentarz będzie polegał tylko i wyłącznie na tym, że nie lubisz Teomione i tak dalej...
      A tu zaskoczenie!
      Bardzo mi miło, że to ja przekonuę Cię do Teomione.
      Co do dialogów, to jest pewna zasada. Jeśli narracja po myśleniku dotyczy bezpośrednio dialogu nie stawia się kropki i nie zaczyna się narracji z dużej litery (np. powiedział, mruknął) jeśli nie dotyczy (np. uśmiechnął się, westchnął, wstał) dialog kończymy kropką a narrację zaczynamy z dużej litery. Pewnie nie zrozumiałas, to dużo jest tego w internecie, jak chcesz to mogę podesłać ci linka, w którym jest to ładnie przedstawione.
      Nie martw się, ja też nie umiem!
      Do następnego!

      Usuń
  3. Bardzo dobry. Akcja się rozkręca <3 Masz dojrzałe pióro. Teo jeszcze bardziej mnie przekonuje.
    Weny.
    Lily
    Ps. Arianie zawsze odbija 0.o taka już szalona ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. ;)
      Ariana dzięki temu strasznie poprawiła mi humor, lubię takie szalone osoby ;_;

      Usuń
  4. Ale zawirowania i zwroty akcji :) Trzymasz poziom, a to już sztuka!

    OdpowiedzUsuń